15 maja 2013 roku, decyzją NSA, po blisko 25-letnich staraniach i walkach w sądach, bezprawnie zrabowany w 1945 roku Dwór na Woli Zręczyckiej pod Krakowem, został przekazany z powrotem rodzinie-spadkobiercom jego budowniczych i dawnych właścicieli.
Tego dnia postanowiliśmy porzucić całe swoje dotychczasowe życie i poświęcić się przywróceniu i zachowaniu pamięci o tym niezwykłym miejscu. Dwór i należace do niego obiekty przez dziesiątki lat rządów PRL zostały doszczętnie rozrabowane oraz zniszczone przebudową i rozbiórką. Mozolnie dokonujemy rewitalizacji tego miejsca, by uczynić go lokalnym centrum kulturotwórczym i turystycznym. Na terenie obiektu działa już Muzeum Dwór Feillów oraz agroturystyka. Klikając w zakładki, zapoznacie się z naszą ofertą.
Jest to opowieść o czasach dawnych i tych współczesnych, o naszych zmaganiach z materią, zarówno zabytkową, jak i tą żywą, o stosunkach z urzędami i sąsiadami. Jest to blog o życiu, do którego serdecznie Was zapraszamy.

piątek, 23 maja 2014

40-stka pod psem i kotem.

6.05.2014

Z nieznanych mi powodów mam chody tam u góry. W dzień moich urodzin, czyli 4 maja, zaświeciło słońce. Zimno było wprawdzie pioruńsko, ale promienie słoneczne ogrzewały nasze wyziębione we Dworze ciała. W każdym razie, mimo syberyjskiego wyżu, na zewnątrz w słońcu było cieplej, niż we wnętrzu budynku. Ten dzień chciałam spędzić w psiejskiej atmosferze, dlatego zaprosiłam do Dworu swoje krakowskie koleżanki właścicielki i hodowczynie golden retrieverów. Sympatycznie spędziliśmy dzień przy grillu w towarzystwie szóstki goldenów. Dziewczyny przywiozły tort (nawet ze świeczkami!) oraz prezenty- książkę i zbiór wierszy wraz ze szkicami jednej z nich.

Zawsze podczas naszych psiejskich spotkań, robimy setki zdjęć naszym coraz już starszym pupilom. Spotkanie odbywało się w niedzielę, kiedy zarówno mieszkańcy, jak i turyści licznie spacerują koło naszego obejścia. Mieszkańcy wioski zapewne już przywykli do naszej trójki goldenów. ciekawe, co sobie pomyśleli, jak zobaczyli szóstkę takich samych psiaków? :-)

Ustawianie do wspólnej fotografii


Totalne rozprężenie

Udało się, ale szóste zniknęło :-)
Od lewej:Fiona, Mantra, Lula, Szyszka i Jaskier.



Moje: Jaskier



Moje: Fiona

Nadal moje: Gaja


Nie moje: słitfocia Lula i Szyszka

Następnego dnia, z rozmowy telefonicznej z naszym przyszłym niedoszłym sąsiadem z Zapusty, dowiedzieliśmy się, że pod naszą nieobecność wybuchła tam awantura. Choć dla naszego sąsiada i przyjaciela nie było to zbyt zabawne, my pokładaliśmy się ze śmiechu. Rzecz bowiem poszła o to, że nasz przyjaciel został oskarżony, iż rozpił naszego drugiego sąsiada. Może nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że ów rzekomo rozpity sąsiad jest znanym na cały powiat wieloletnim pijakiem. Ja protestuję! Mieszkamy w Zapuście od lat i nigdy nie mieliśmy tam żadnych tego typu cyrków. Kiedy tylko wyjechaliśmy, zaczyna się dziać coś ciekawego, a nas tam nie ma. Czas już wracać do domu.

A propos powrotu do domu. Od jakiegoś czasu zastanawiamy się, czy nie zapomnimy zabrać naszego kotka, który jest zamknięty w kuchni. Kotek przez te 10 dni przybrał na wadze znacznie, gdyż z poczucia winy karmimy go szynkami i innymi specjałami. Myślę, że kicia nie ma się co uskarżać na warunki i chwilowy brak wolnego wybiegu. Po konsultacjach z mądrzejszymi od nas w sprawach kocich zdecydowaliśmy nie wypuszczać jej jednak z tej kuchni. Może się zdarzyć, że jak będziemy wracać, nie znajdziemy kici.

A propos kotka. Pewnego dnia, kiedy szłam przez wieś zobaczyłam podobną kotkę tricolorkę do naszej Tissai. Była tylko mniejsza i miała więcej białego koloru w umaszczeniu. Nie mogłam się oprzeć jej urokowi. Przykucnęłam, zawołałam kici-kici i kotka była już w moich ramionach. Szłam z kotkiem dobrych kilka metrów, kiedy ta zobaczywszy zbliżającego się do mnie psa, wymknęła mi się z objęć i zniknęła w gęstwinie przydrożnych krzaków. Zapomniałabym o tej przygodzie, gdyby nie fakt, iż następnego dnia znalazłam ową kicię pod drzwiami Dworu. Kicia zapewne uznała, że kot raz macany należy do macanta. Sekundę potem kot już był w moich ramionach. Próbowałam zdjąć z siebie czepliwe zwierzę, ale ta weszła mi na plecy. Tu już była potrzebna interwencja Krzysia. Zdjął kotkę i wystawił ją za bramkę. Ale z kotami to nie jest prosta sprawa. Wróciła jeszcze szybciej, niż wyszła. Trzeba było wyciągnąć większy kaliber, wypuściliśmy psy i dopiero wówczas kicia zniknęła.

To nie tak, że mamy nieczułe serca. Kicia ma właścicieli, to po pierwsze. Po drugie, nawet, gdyby chciała ich zmienić, to nie możemy przygarniać żadnych kotów i przyzwyczajać ich do miejsca i do siebie, ponieważ wyjeżdżamy i nie wiadomo, kiedy będziemy z powrotem. Po trzecie nie wiemy, jak zareagowałaby nasza stara kotka na towarzystwo. Po czwarte i najważniejsze- nie chcemy mieć żadnych więcej kotów.

Kicia każdego ranka stawia się przed drzwiami Dworu, ale tym razem tylnymi, którymi nie chodzą psy. Niezależnie od tego, co dzieje się w moim sercu, ignoruję ten fakt, bo gdybym rozczulała się nad każdym zwierzakiem, skończyłabym, jak Violetta Villas.  Brr…!

11 komentarzy:

  1. Boskie zdjęcia. Po raz kolejny mówię, że goldenki to po pierwsze najpiękniejsze pieski, a po drugie do Dworu pasują znakomicie. Wyobrażam sobie miny sąsiadów, wszak to już niezłe stadko.
    Jaskierek, mimo wieku wygląda świetnie. Może trochę zatroskaną ma minę, ale to typowa mimika goldenkowa. Po Fionie kochanej widać, że sunia jest już staruszką, choć wciąż śliczną. Powtarzam Dwór i goldenki to para nierozłączna!!!!!!!
    Ja koty wolę z daleka, ale jak widać ta kicia polubiła Was, mimo psów, mimo odrzucenia. Kto wie, czy nie przyjdzie Wam przygarnąć zwierzaka po przeprowadzce. Będzie tak częstym gościem, ze stanie się domownikiem. Liczę na to, ze przygarniecie (wiemy, ze to złe słowo) nowe goldenki. Piątka pasuje jak ulał:) Już Ty Kochana wiesz, o czym ja myślę:)
    Buziaki i mizianki dla Mantrusi, Jaskra i Fiony, dla Gajki tez lecz delikatniejsze:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, ja też koty wolę z daleka, zatem nie życz mi nowej lokatorki :-) Obyśmy wreszcie my mogli tam zamieszkać, a reszta poukłada się sama.
      Wszystkie wymiziane równie mocno, Gajka powiedziała: hrrrhrrr... :-)

      Usuń
    2. Gadatliwa ta Gajka, gadatliwa. Pamiętam jak wielki szok przeżyłam, gdy wzięłam z zamachem wielką, puchata kulkę na kolana. Okazało się, ze ten puch to ściema, bo Gajka waży tyle co nic, chudzina, drobinka. Już szczeniaczek Izerek bił ja waga stokrotnie, za to Gaja czujnością przewyższa goldenki, ona wie, że nie każdemu można zaufać.
      Życzę Wam zamieszkania, goldenków (!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!) i .... życzliwości sąsiedzkiej i kociej, ha ha ha

      Usuń
  2. W sprawie 6 goldenów i co sąsiedzi pomyśleli - sąsiedzi pomyśleli, że im się dwoi w oczach.:-) Przy niedzieli, po sobocie to przecież całkiem możliwe.
    A nawiązując do zakończenia Twojego wpisu - nie chciałabyś mieć włosów jak Wioletta Villas?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, nie nie, bo to była peruka! A pod peruczką rzadkie włoski. Póki co, odpukać, zadawalam się swoimi :-)

      Usuń
  3. Życie zaczyna się po czterdziestce. Pełne niespodzianek - a tych najbardziej słonecznych Ci i Wam życzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja mam taką nadzieję, że życie dopiero się zaczyna, szczególnie, że przed nami nowy początek ;-) Dziękujemy :-)

      Usuń
  4. Taka 40-stka zdarza sie tylko raz:)) Riannon, zycze Ci prostej drogi do celu. Sil i pogody ducha, choc ta, jak widze , Cie nie opuszcza.
    Nie moge sie napatrzec na psy:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tą prostą drogą, to niestety tak łatwo nie będzie, bo nam się akurat skomplikowało, ale wciąż mam nadzieję, że los będzie nad nami tak samo czuwał, jak to zazwyczaj było. Bo działamy w słusznej sprawie.
      Pogoda ducha czasem mnie opuszcza, ale może tym bardziej będzie smakował przyszły sukces, jeśli nam się oczywiście uda. Bo na razie zastygliśmy w bezruchu, o czym będę pisać wkrótce.

      Usuń
    2. Przeczytalam wlasnie..w Gornej Chacie. No zesz!!!

      Usuń

Dziękuję za każdy miły komentarz :-)