15 maja 2013 roku, decyzją NSA, po blisko 25-letnich staraniach i walkach w sądach, bezprawnie zrabowany w 1945 roku Dwór na Woli Zręczyckiej pod Krakowem, został przekazany z powrotem rodzinie-spadkobiercom jego budowniczych i dawnych właścicieli.
Tego dnia postanowiliśmy porzucić całe swoje dotychczasowe życie i poświęcić się przywróceniu i zachowaniu pamięci o tym niezwykłym miejscu. Dwór i należace do niego obiekty przez dziesiątki lat rządów PRL zostały doszczętnie rozrabowane oraz zniszczone przebudową i rozbiórką. Mozolnie dokonujemy rewitalizacji tego miejsca, by uczynić go lokalnym centrum kulturotwórczym i turystycznym. Na terenie obiektu działa już Muzeum Dwór Feillów oraz agroturystyka. Klikając w zakładki, zapoznacie się z naszą ofertą.
Jest to opowieść o czasach dawnych i tych współczesnych, o naszych zmaganiach z materią, zarówno zabytkową, jak i tą żywą, o stosunkach z urzędami i sąsiadami. Jest to blog o życiu, do którego serdecznie Was zapraszamy.

poniedziałek, 9 grudnia 2013

Dwór Feillów na Woli Zręczyckiej

Są takie miejsca, które dla ludzi stanowią „ziemię świętą”.
Chcę opowiedzieć Wam historię związaną z pewnym starym Dworem, znajdującym się w jednej z maleńkich podkrakowskich wsi.



Kiedy po ślubie zamieszkałam z rodziną męża, niemal codziennie wysłuchiwałam opowieści o utraconym majątku w Woli Zręczyckiej. Słuchałam o życiu przed wojną w pięknym drewnianym dworku, przeglądałam stare fotografie. Szybko dotarło do mnie, że ta rodzina żyje nadzieją odzyskania utraconego dobra. Że Dwór to nie tylko budynek, ale miejsce, do którego należą ich serca.
Miło mi poinformować wszystkich, iż po dwudziestu kilku latach procesowania się z państwem polskim, decyzją Naczelnego Sądu Administracyjnego, wyrokiem prawomocnym i ostatecznym 15 maja 2013 Dwór Feillów na Woli powrócił w ręce rodziny.
Wzruszająca chwila.


Pozwólcie, że opowiem Wam to, czego nie znajdziecie w przewodnikach turystycznych. Jest w nich wiele błędów, gdyż większość dokumentów, jakie się zachowały, znajduje się w rękach rodziny. Żywa jest też pamięć o wydarzeniach, przekazywana z pokolenia na pokolenie.

Rodzina Feillów-bezpośredni przodkowie mojego męża, który jest prawnukiem ostatniej właścicielki dworu Malwiny Feill, sprowadzili się na Wolę po zawierusze zwanej Wiosną Ludów. Na terenie Małopolski doszło wówczas do prawdziwej rzezi, przez co okolica się wyludniła. Tak pisał o znanych początkach dziejów rodziny jeden z przodków:


„Najstarszym protoplastą naszej rodziny, o którym coś słyszałem, był Jan Feill, Niemiec, obywatel francuski, ziemianin żyjący w Lotaryngii. Podczas rewolucji francuskiej, w roku 1790 uciekł do Austrii i za przywiezione pieniądze kupił w małym miasteczku Wiener Neudorf pod Wiedniem browar i kilkadziesiąt hektarów ziemi (...) Około roku 1860 Twój pradziadek Rudolf zmarł, a jego najstarszy syn Rudolf sprzedał browar i morgi w Wiener Neudorf i przeniósł się do Małopolski, gdzie kupił w powiecie wielickim trzy majątki ziemskie: Zręczyce, Wola Zręczycka i Zagorzany.Przy podziale rodzinnym Zagorzany objął Rudolf, Wolę Zręczycką Twój dziadek Antoni, a Zręczyce Aleksander”.

Na majątek w Woli składał się drewniany dwór, 30 hektarów ziemi rolnej oraz 150 hektarów lasu. Rodzina żyła w szczęściu i dostatku do wybuchu II wojny światowej.



stary dwór od tylnej strony

Wcześniej, w latach 30-tych XX wieku, Dwór uległ spaleniu. Na jego miejscu, wg projektu inż. Wł. Jenknera i inż. M. Bukowskiego wybudowano nowy drewniany budynek z przepięknymi piaskowcowymi kolumnami. Pierwotnie miał być otynkowany. Wojna jednak pokrzyżowała dalsze prace wykończeniowe.




budowa nowego Dworu, zdjęcia z połowy lat 30-tych XX wieku

Podczas wojny, w lasach należących do majątku, ukrywali się partyzanci. Dla niemieckich okupantów był to trudny teren, bez powodu nie odwiedzali więc tych okolic zbyt często. Niestety, zostali zmuszeni przyjechać, gdy na pole należace do majątku, spadł amerykański samolot transportowy. Poturbowani piloci znaleźli pomoc we Dworze. Umożliwiono też pochowanie po wszystkich zakamarkach transportu, który mieli na pokładzie. Cała wieś przez następne lata nosiła ubrania poszyte z amerykańskich spadochronów. Wrak samolotu został podpalony. Gdy Dwór odwiedzili niemieccy okupanci, po rewizji, jaką zrobili w całej okolicy, babcia nakłamała im, że samolot transportu już nie miał, spalił się w wyniku uderzenia w ziemię, a pilotów nikt nie widział. Niemcy na szczęście w tę opowieść uwierzyli, co pozwoliło zachować przy życiu całą rodzinę i mieszkańców wsi.

Wojna dobiegła końca, ale prawdziwy koniec świata spotkał rodzinę z ręki polskich „wyzwolicieli”.
Pod koniec wojny, we Dworku ulokował się sztab marszałka Iwana Koniewa. Paradoksalnie Armia Czerwona, znana z najbardziej dzikich zachowań względem ludzi i mienia, nie przyłożyła ręki do rabunku Dworu. Wręcz przeciwnie. Marszałek Koniew, który zrobił na babci spore pozytywne wrażenie, wszelkie akty wandalizmu lub okrucieństwa karał w iście azjatyckim stylu. W zależności od przewinienia, albo rozstrzeliwano bandytę na miejscu, albo wieszano na rynku w Gdowie.
W rodzinnych dokumentach zachowała się odręczna notatka Iwana Koniewa nakazująca pozostawienie majątku w rękach rodziny.

Majątek nie spełniał kryteriów dla nacjonalizacji ujętych w dekrecie PKWN. Był tam Dwór, który spełniał rolę domu mieszkalnego dla licznej rodziny, 30 ha ziemi i 150 ha lasu. Teoretycznie nowa władza miała zabierać majątki ziemskie (lasy to osobna kategoria) powyżej 50 ha, ale pozostawiając w rękach właścicieli ich własne domy. W praktyce wyglądało to tak, że pewnego pięknego styczniowego poranka roku 1945, panowie w biało-czerwonych opaskach na ramieniu, weszli do Dworu, dali rodzinie kilkanaście minut na spakowanie rzeczy podręcznych i nakazali opuszczenie majątku. Wydano też nakaz, pod karą sądową, nie zbliżania się do wsi na odległość mniejszą, jak 15 km.
Zachował się dokument, w którym Stefan Feill występuje do władz o możliwość odzyskania rzeczy osobistych. Pozostał on bez odpowiedzi.


Dwór był miejscem zatrudnienia i oparciem dla ludzi ze wsi. Do tradycji należał zwyczaj, że mieszkanki Dworu zostawały matkami chrzestnymi niemowląt chłopskich, zaś kobiety ze wsi zostawały piastunkami dworskich dzieci. Więź pomiędzy majątkiem, a resztą wsi była na tyle duża, że chłopi po wypędzeniu rodziny, udali się do władz prośbą o możliwość ich powrotu do domu. Pod karą restrykcji, zastraszenia i w atmosferze mało serdecznej, zakazano ludziom podobnego rodzaju wystąpień.

Na odchodnym jedna z prababek, obłożywszy klątwą „wyzwolicieli”, powiedziała: „My tu jeszcze wrócimy”.
Jej słowa okazały się prorocze.

W przewodnikach napisano, że państwo polskie przejęło Dwór w stanie zniszczenia. To nie jest prawda. Dwór nie ucierpiał podczas wojny. Budynek był nowo postawiony, odremontowany, życie toczyło się normalnym trybem.
Po wygnaniu rodziny, na podwórku, urządzono publiczne palenie książek z zabytkowej biblioteki. Na pytanie pewnego chłopa, który był świadkiem wydarzeń: „Ludzie, zastanówcie się, co wy robicie?” Padła odpowiedź: „A komu to potrzebne?”

Biblioteka została doszczętnie spalona, meble rozradziono na potrzeby miejscowych urzędów i zapewne też prywatnych urzędników. Ziemia została rozdana chłopom.
Obiekt nieremontowany stał i powoli popadał w ruinę.
W 1974 roku został podarowany Politechnice Krakowskiej, która zaadoptowała Dwór na ośrodek kolonijny. Niestety, zamiast dbać o powierzone jej dobro, przystąpiono do dalszej dewastacji mienia:

-Rozebrano zabytkową zabudowę folwarczną.
-Dobudowano mansardy, które zniszczyły pierwotną bryłę budynku.
-Zniszczono pierwotny układ pokojów i klatkę schodową.
-W holu, w miejsce przepięknej zabytkowej posadzki, położono ordynarne gierkowskie płytki.
-Zniszczono cudne piece kaflowe. Nie trzeba dodawać, że zabytkowe.
-Wyrąbano koszmarną dziurę przed domem i zalano ją betonem, na potrzeby jakiejś bliżej nam nieznanej inwestycji budowlanej (stołówka?), na szczęście nie zrealizowanej, ale dziura została.
-Wykopano podziemny bunkier, który jak okazało się w rozmowie z przedstawicielem Politechniki Krakowskiej, miał służyć za schron kadrze profesorskiej na wypadek wojny.
Jednym słowem- cuda, cuda się tam przez te dziesiątki lat działy...

I jeszcze, żeby tego było mało, okradła nas instytucja zwana Kościelną Komisją Majątkową.
Komisja owa, o której było głośno ostatnimi czasy, została powołana przez sejm w celu umożliwienia kościołowi odzyskania dóbr straconych po II wojnie światowej. Komisji dano nieograniczone prawo odbierania mienia państwowego, nie koniecznie odebranego kościołowi, na poczet swoich roszczeń. Decyzja Komisji Kościelnej była nieodwołalna, nie podlegało kontroli to, co oni sobie odbierają. Nie interesowało ich, że toczą się sprawy sądowe osób prywatnych, że ktoś ma względem obiektów jakieś roszczenia. Nie informowano osoby użytkujące dane obiekty. W rezultacie doszło do wielu nadużyć. Między innymi łupem kościoła padła jedna z działek, należąca do dworu, na której zachowały się jeszcze smętne resztki zabytkowej zabudowy folwarcznej. Oczywiście, szybciutko działka owa została przez instytucję kościelną sprzedana osobie prywatnej, dzięki czemu jest ona nie do odzyskania. Można się jedynie starać o odszkodowanie. Za cud, przeoczenie, czy opiekę miejscowych duchów należy uznać, że kościół nie wyciągnął łap po cały Dwór Feillów.

Od lat 90-tych dwór pełnił fukcję hotelu i restauracji i był znany pod nazwą Bella Vita. Stał się modnym obiektem miejscowej architektury. Niestety, konflikt dzierżawcy z Politechniką Krakowską spowodował wymówienie dzierżawy, zanim rodzina mogła zgodnie z prawem odebrać Dwór. Uniemożliwiło to zachowanie ciągłości funkcji obiektu. Na kilka lat Dwór pozostał pusty.

Kiedy kilka lat temu wyszła decyzja Wojewody Małopolskiego otwierająca rodzinie drzwi do starania się o zwrot majątku, w prasie pojawiły się sugestie, że po przejściu dworu w ręce prywatne, właściciele zniszczą jego charakter i bóg jeden wie, co z nim zrobią.
Wolą właścicieli jest zachowanie dotychczasowej funkcji obiektu. Zdajemy sobie sprawę z tego, jak wielką stanowi on wartość historyczną i jaką jest perełką dla gminy.


Dwór, choć z zewnątrz prezentuje się przepieknie, jest w bardzo złym stanie technicznym. Przestarzała i nieekonomiczna instalacja grzewcza wymaga pilnej wymiany. W złej kondycji jest dach, gdyż posiada mnóstwo dziur i ubytków. Hotelowa kuchnia jest w stanie opłakanym, w dodatku zaobserwowaliśmy w niej ślady po karaluchach. Zanim do Dworu zaprosimy gości, musimy przeprowadzić niezbędne prace remontowe i sanitarne.

Wiosną przyszłego roku  planujemy przeprowadzkę do Dworu. O remontach i naszym życiu oraz o historii Dworu będę pisać na tym blogu. Po tym, jak moje życie nagle zmieniło się po decyzji sprzedaży ukochanego domu na Pogórzu Izerskim, nie lubię snuć publicznie planów na przyszłość. Chciałabym jednak, aby proces remontu i wyposażania Dworu zamknął się w czasie dwóch lat.

6 komentarzy:

  1. Ależ się zaczytałam....
    Wczoraj raz,a dziś drugi.
    Dom z niezwykłą i piękną historią.
    Dom z duszą :)
    Jestem pewna,że Wy dopiszecie ciąg dalszy i trzymam za Was Kciuki Anetko.
    Pozdrawiam cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla takiego miejsca warto wszystko rzucić i zacząć życie od nowa :-)

      Usuń
  2. To jest tak, jak z "Pamiętnikami Ewy". Człowiek czyta, czyta i nie może doczekać się dalszego ciągu.
    Dalszy ciąg to będzie życie, prawdziwe życie, Wasze życie. Dwór trafił w dobre ręce, bo wiecie jaką ma wartość i zachowacie lub wydobędziecie to, co najpiękniejsze i najwartościowsze. Bardzo się cieszę z takich ścieżek losu, takich splotów wydarzeń, które doprowadziły do tego momentu. Teraz z radością obserwować będę, jak w stary dwór tchniecie na powrót życie. Trzymam kciuki:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadza się, to będzie nasze życie. Póki jeszcze tam nie mieszkamy, postaram się opowiedzieć kilka historii związanych z Dworem, w tym parę pikantnych o powojennych losach tego obiektu.

      Usuń
  3. Moja babcia mieszkała obok. Pracowała w okresie wojennym i po tym jak Rosjanie spalili dom wraz z całym dobytkiem, mieszkała (oczywiście jako sluzka) n dworze. Z tego co pamiętam z opowieści. Babcia ma teraz 92 lata o gdy będę w Podolanach (teraz tam mieszka) zapytam ja o te historie bo zacytalam się w Twojej:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wspaniale! Koniecznie popytaj o szczegóły, może Babcia będzie pamiętała jeszcze jakieś anegdoty i historie.

      Usuń

Dziękuję za każdy miły komentarz :-)