15 maja 2013 roku, decyzją NSA, po blisko 25-letnich staraniach i walkach w sądach, bezprawnie zrabowany w 1945 roku Dwór na Woli Zręczyckiej pod Krakowem, został przekazany z powrotem rodzinie-spadkobiercom jego budowniczych i dawnych właścicieli.
Tego dnia postanowiliśmy porzucić całe swoje dotychczasowe życie i poświęcić się przywróceniu i zachowaniu pamięci o tym niezwykłym miejscu. Dwór i należace do niego obiekty przez dziesiątki lat rządów PRL zostały doszczętnie rozrabowane oraz zniszczone przebudową i rozbiórką. Mozolnie dokonujemy rewitalizacji tego miejsca, by uczynić go lokalnym centrum kulturotwórczym i turystycznym. Na terenie obiektu działa już Muzeum Dwór Feillów oraz agroturystyka. Klikając w zakładki, zapoznacie się z naszą ofertą.
Jest to opowieść o czasach dawnych i tych współczesnych, o naszych zmaganiach z materią, zarówno zabytkową, jak i tą żywą, o stosunkach z urzędami i sąsiadami. Jest to blog o życiu, do którego serdecznie Was zapraszamy.

niedziela, 23 sierpnia 2015

Ekomuzeum w Sobolowie

Jakie to ja miałam ambitne plany, aby przynajmniej raz na tydzień robić krajoznawcze wycieczki. Głupio mieszkać w okolicy, której kompletnie się nie zna. Tymczasem wygrzebać się nie możemy z prac remontowych, porządkowych, urządzania wnętrz, ogólnego ogarniania ogrodu.

Lato dało nam nieźle popalić. Rośliny, które kupiłam w doniczkach, rzekomo do całorocznego wsadzania w grunt, w większości się nie przyjęły. Koszmarna susza i prawdopodobnie zbyt ciężka gliniasta gleba załatwiła połowę lawendy i prawdopodobnie wszystkie 30 sztuk wrzosów. 


Podarowałam sobie zakupy w taką pogodę, bo szkoda pieniędzy. Ogród więc leży i kwiczy, a ja jedynie usuwam „złe zioło”, czyli zajmuję się plewieniem.

Tygodnie upałów wybiły nam też z głowy wszelkie wycieczki, bo to żadna przyjemność prażyć się w słońcu i dusić w aucie. Wprawdzie w naszym terenowym Mitsubishi odkryliśmy klimatyzację (nieźle, przez dwa miesiące byliśmy przekonani, że takowej nie ma) ale stoi on od kilku tygodni w warsztacie we Wrocławiu, czyli jakieś 350 km od nas i „się naprawia”, a my jeździmy naszym niezawodnym, niezniszczalnym 22-letnim seatem.

Jak wcześniej wspominałam, mam wiele zaległości w zdawaniu relacji z bieżących spraw. Ma to swoją przyczynę w tym, że po zadanej sobie robocie jestem często już tak zmęczona, że stać mnie jedynie na sprawdzenie poczty. Jedyne zajęcie, miłe memu orgaznimowi po fizycznej pracy, to leżenie po zmroku na leżaku w towarzystwie Chłopa i gapienie się w gwiazdy, tudzież czytanie książki.

Jeszcze zanim wyjechałam na wakacje do Paryża, a pogoda nie dawała się tak we znaki, postanowiliśmy z Krzysiem odwiedzić ogłaszane w lokalnym folderze Ekomuzeum w Sobolowie. Pan Józef, właściciel zbiorów, zgromadził na swojej posesji ogromną liczbę przedmiotów związanych z ogólnie pojętą etnografią. Nasza wycieczka miała charakter małych przeszpiegów, gdyż bardzo chcieliśmy porównać nasze przywiezione z Dolnego Śląska zbiory z lokalnymi kolekcjami. Dręczyło mnie bowiem to, że nijak poniemieckie przedmioty nie będą pasowały do Małopolski. Jak bardzo się myliłam, zorientowałam się przeglądając kolekcję w Sobolowie. Czego tam nie było!? Zegary, żelazka, maszyny do szycia, fisharmonia, obrazy, maselnice, koszyki, meble, stroje ludowe, beczki, talerze, kufry, samowary, narzędzia kowalskie, młynki, maszyny rolnicze. A to wszystko nie tylko z Małopolski, ale i z terenów poniemieckich, które po wojnie stanowiły raj dla szabrowników, a nawet z Europy zachodniej.























Niestety, pan Józef zmarł w zeszłym roku, ale duchem był chyba z nami obecny. Pomimo, że po ekomuzeum oprowadzała nas jego żona i kolekcjonera osobiście nie poznałam, myślę o tym miejscu jako o własności pana Józefa.

Zachęcam czytelników do wizyty w Sobolowie i wsparcia choćby niewielkim groszem Ekomuzeum pana Józefa. Obecnie zbiorami zajmuje się jego rodzina z przyjemnością witająca gości pragnących poznać tę niezwykłą kolekcję.

Przyszedł w końcu czas na zrobienie miejsca dla naszych zbiorów. Korzystając z przykrych okoliczności, że żaden z umówionych dekarzy wciąż nie zjawił się, by naprawić nasz dach, przez co nie możemy ruszyć z remontem pokojów gościnnych, bo je zalewa, postanowiliśmy przeznaczyć kilka dni na przygotowanie domku-oficyny.  Jest on w opłakanym stanie technicznym, niemniej jednak jakąś ekspozycję w lepszej części domku powinno się dać zrobić. Zanim jednak nasze zbiory zajmą swoje miejsce, trzeba było uprzątnąć wieloletni kurz, pajęczyny, a co gorsza zwietrzałą podłogę na stryszku. Choć dzielnie pomagała nam jedna czytelniczka-wolontariuszka, urobiliśmy się po pachy, a Chłop to nawet poszkodował sobie kręgosłup znosząc po drabinie ciężkie wory z gruzem. Stęka do tej pory.







Przy temperaturze 36 st, pracując w pyle, wyglądaliśmy wszyscy, jak górnicy dołowi.


Nie mam już kompleksów, że nasze zbiory średnio przystają do miejsca. Będą po prostu stanowiły świadectwo naszych dziejów. Myślę, że nasi goście, a dla nich przede wszystkim powstaje ta ekspozycja, z przyjemnością poznają nie tylko dawną historię związaną z rodziną Feillów, ale i nasze własne dzieje, które zaprowadziły nas przez Dolny Śląsk do Małopolski. 

Pieczołowicie zatem, mając świadomość odwalania chałtury, bo żadna ze mnie artystka, maluję na ścianie dom przysłupowy, obok którego stanie nasz największy hit- nieznany na wsi małopolskiej drewniany rurociąg wraz ze świdrem. 


To jeszcze nie ekspozycja, ale pierwsze przymiarki:



Przed przeprowadzką przyrzekłam, że będę ambasadorem Krainy Domów Przysłupowych w Małopolsce. Poza miejscem ich występowania, niewielu ludzi w Polsce ma świadomość piękna tej oryginalnej, jedynej w swoim rodzaju architektury. Ciekawi mnie też, na ile w Małopolsce występuje zjawisko germanofobii? My, Dolnoślązacy, często już drugie, a nawet trzecie pokolenie urodzone na dawnych poniemieckich terenach, w dużej mierze zaadoptowaliśmy przedwojenną kulturę materialną traktując ją, jako dziedzictwo ponadnarodowe. Czy opowiadając o bardziej przed wojną zaawansowanym pod względem cywilizacyjnym regionie współczesnej Polski, narażę się na etykietkę germanofila? 

15 komentarzy:

  1. Mam nadzieję, że germanofobia to już przeszłość. Jako mieszkanka Dolnego Śląska od urodzenia i kochająca swój region uważam, że wielkim szczęściem dla niego były zmieniające się rządy na tych terenach. I coraz częściej odkrywam miejsca gdzie szacunkiem okrywa się ślady dawnych mieszkańców

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To dlatego Dolny Śląsk jest taki malowniczy, a mieszkańcy z reguły nie cierpią na ksenofobię, są zazwyczaj otwarci na ludzi spoza regionu.

      Usuń
  2. Bardzo piękny dom przysłupowy Ci wyszedł.
    Macie pecha, susza to nie jest dobry moment na zakładanie ogrodu. Szkoda, już czekałam na pierwsze zdjęcia "przed" i "po".
    I myślę, że germanofobia odchodzi w przeszłość. I dobrze. Już czas.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, z tym "przed" i "po" to trochę trzeba poczekać, nie jestem profesjonalistą. Ale się staram i jestem pewna, że choć bardziej później, niż prędzej, będzie pięknie. Widzę małe, bo małe postępy, ale wszystko idzie w dobrym kierunku.

      Celowo dotknęłam tematu germanofobii, ponieważ świeżo dowiedziałam się, że jeden z bardzo kompetentnych kandydatów na dyrektora Muzeum AK w Krakowie został odrzucony z powodu ponoć zbytniego eksponowania spraw Niemców w byłym miejscu pracy, na Śląsku. Wiadomo, że na Śląsku nie mnożna pomijać wpływu kultury niemieckiej, bo to fałszowanie historii.

      Usuń
  3. Ciężko pracujecie,więc nie dziwota,że nie piszesz Anetko.Podziwiam Was i cały czas trzymam kciuki :)
    Ogród ogarniesz i będzie piękny,ale potrzeba innej pogody i trochę czasu...
    Co do Muzeum,to byłam u Was w Zapuście-widziałam,dotykałam,robiłam zdjęcia i podziwiałam-więc wiem,że w nowym miejscu co niektórych zaskoczy i zachwyci :)
    Pozdrawiam Was serdecznie i cieplutko i ciutkę zazdroszczę leżenia późnym wieczorem na leżaku i "gapienia" się w gwiazdy.....ale już odliczam dni do urlopu i wtedy pozwolę sobie na patrzenie w niebo....
    Wszystkiego dobrego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Danusiu, pracujemy, czasu brak, ale zaglądam systematycznie na Twoje wycieczki. I łezka wzruszenia mi się w oku kręci, jak widzę miejsca znajome i te, których zwiedzić nie zdążyłam.
      Udanego urlopu i wielu wrażeń życzymy :-)

      Usuń
    2. Dzięki Anetko,jeszcze kilka dni pracy i odpocznę....czekam na to cały rok...
      Anetko ja również do Was zaglądam,podziwiam to co zrobiliście i robicie i cały czas trzyma kciuki :)
      Pozdrawiam cieplutko :)

      Usuń
  4. Dzielni z Was ludzie.
    Notuje sobie miejsca, ktore polecasz.
    Wrocilismy z Lanckorony, i nawet natknelismy sie na Waszego przewodnika, milosnika historii i samej Lanckorony) Obejrzelismy film, wysluchalismy historii, lubimy takich pasjonatow)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super! A czemu nie wpadliście do nas na kawkę? :-(

      Kasiu, mam moderację dla postów starszych niż 2 tygodnie, zatem nic się nie martw, komentarze pod starszymi wpisami nie zaginęły, już są opublikowane :-)

      Usuń
  5. Hm, Kraków i Małopolska kojarzą mi się bardziej z germanofilstwem, w każdym razie w kontekście niemiecko-austriackim, że tak powiem:)
    Mysle, że to ciekawy pomysł, żebyście byli ambasadorami krainy przysłupowej tu, w Małopolsce; mam wrażenie, że zachodnie ziemie wciąż sa mało znane i popularne w tej części kraju, oczywiście poza Wrocławiem, wiadomo.
    Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, zrobimy co w naszej mocy, by przybliżyć Małopolanom temat Dolnego Śląska.

      Usuń
  6. Ło Matko, a nas w tym muzeum nie było.... Postaramy się to naprawić :D
    Podglądamy Was, z daleka to tak pięknie wygląda, ale zajęcie będziecie mieć zapewnione na lata. Życzymy wora kasy (takiego bez dna).
    Uściski

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A i tak wszyscy mówią, że na żywo wygląda to o wiele okazalej niż na blogu, zatem jeśli los Was zaprowadzi w naszą okolicę, zapraszamy.

      Usuń
  7. Muzeum w Sobolowie to mydlo i powidlo;) W sumie chyba dla ludzi nie znajacych blizej tematu i nie szukajacych jakis konkretnych eksponatow - jest bardzo ciekawe.

    A swoje muzeum bedziecie poszerzac o kolejne zbiory? Czy zostaniecie przy tym co juz macie?

    Ciesze sie, ze prace postepuja i do konca roku? otworzycie muzem:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że będziemy zbiory poszerzać. Każde muzeum powinno się rozwijać.

      Usuń

Dziękuję za każdy miły komentarz :-)