Na potrzeby artykułu do Gazety Kolekcjonera opracowałam
swojego czasu życiorys Władysława Jenknera, który był główym architektem i
wykonawcą Dworu w latach 30-tych. Stary Dwór bowiem spłonął w pożarze. Nowy
budynek, który został posadowiony na fundamentach i piwnicy dawnego, znacznie
powiększono, a jednocześnie zachowując klasyczny styl, dostosowano go do
wymogów czasów współczesnych.
Dwór podczas budowy
We wspomnianym artykule skupiłam się przede wszystkim na
sprawach związanych ze służbą wojskową, ponieważ zachowały się zdjęcia i
dokumenty pozwalające odtworzyć dzieje budowniczego Dworu. Jakież było nasze
zdumienie, kiedy okazało się, że dzięki tej publikacji wypełniła się jedna z
białych kart historii polskiej piłki nożnej. Wiktor Jenkner- ojciec Władysława,
właściciel posiadłości w niedalekich Zalesianach w gminie Gdów, był bowiem
sponsorem i opiekunem formacji sportowej "Klub Jenknera", który z czasem wszedł w skład jednej z krakowskich drużyn piłkarskich. Władysław, zanim został powołany do
wojska, był czołowym członkiem tej drużyny. Po fuzji Klubu Jenknera z Wisłą Kraków, drużyna przejęła barwy klubowe od formacji Jenknera. W rodzinie przetrwała pamięć o
sportowym zacięciu pradziadka, jednak nie mieliśmy pojęcia, iż zarówno Wiktor,
jak i Władysław stanowią ważną część historii polskiej piłki nożnej.
Zainteresowanych wkładem Władysława w historię sportu
zapraszam pod ten link.
Ze względu na chęć skupienia wszystkich spraw,
dokumentów i zdjęć, które dotyczą Dworu w jednym miejscu, czyli tutaj, na tej
stronie, pozwolę sobie przytoczyć obszerne fragmenty mojego opublikowanego w
Gazecie Kolekcjonera artykułu.
Historia Władysława Jenknera może być modelowym
przykładem wojskowej kariery przeciętnego mężczyzny z jego pokolenia, który
wychował się w zaborze austriackim, będąc jednocześnie synem przedsiębiorcy
budowlanego.
Władysław Jenkner urodził się w 1887 roku i jego los
zdawał się być z góry przesądzony. Podobnie, jak jego ojciec i brat, ukończył
Politechnikę Wiedeńską zdobywając zawód inżyniera budowlanego, specjalisty od
obiektów przemysłowych, kolejowych, lotniczych oraz mostów. Gdyby nie
przełomowe historyczne wydarzenia, jakie były udziałem pokolenia naszych
pradziadków, zapewne spokojnie budowałby mosty i dworce kolejowe na Kresach
Wschodnich, najpierw wraz z ojcem i bratem, w prężnie działającej firmie
„Wiktor Jenkner i Synowie”, a w przyszłości poprowadziłby samodzielnie rodzinny
interes.
Jego losy z rodziną Feillów z Woli Zręczyckiej splotły się dzięki małżeństwu z Malwiną Feill, córką Antoniego i Malwiny.
Sielankę związaną z życiem zawodowym i rodzinnym przerwał jednak wybuch wielkiej wojny, który ku
uciesze narodów pozbawionych państwowości, zrujnował stary porządek naszej
części świata. Zanim to jednak nastąpiło, Władysław został powołany w 1907 roku
do armii austriackiej, gdzie przez rok odbywał służbę w stopniu szeregowego
żołnierza.
Władysław w mundurze C.K Armii
Od wybuchu I wojny światowej, Władysław Jenkner
rozpoczął karierę oficera Cesarsko-Królewskiej Armii. Do roku 1918 służył w
jednostce artylerii górskiej, regiment 11. Starsi członkowie rodziny pamiętają
jego opowieści o wojennych przygodach na Bałkanach.
Z racji tego, że Władysław Jenkner interesował się
fotografią, zachowało się sporo zdjęć jego autorstwa z czasów pobytu w armii
C.K. Oto kilka z nich:
Dokumenty związane ze służbą w Armii C.K.
Podziękowanie za służbę.
Dokumenty meldunkowe
Pieczęć pułkowa
Żadna lekcja historii nie jest w stanie opisać nam
współczesnym tak podniosłej chwili, jaką było dla naszych pradziadów powstanie
nowoczesnego i suwerennego państwa polskiego. Już od pierwszych chwil
powstającej niczym feniks z popiołów młodej Polski, Władysław Jenkner został
przyjęty jako porucznik do oddziału wojska polskiego w Wieliczce.
Zdemobilizowany w styczniu 1919 roku, powrócił do armii po roku, jako kapitan i
dowódca 2 kompanii I pułku czołgów.
Nad Europą zawisło kolejne widmo wojny. Bolszewicy ze
wschodu, powodowani nienormalną i chorą wizją „sprawiedliwości społecznej”
która dla elity kraju oznacza rabunek majątku i śmierć, zamierzali przetoczyć
się przez Polskę i zamienić młody kraj w piekło, jakie wcześniej zgotowali
swoim braciom w Rosji.
Kompania Władysława Jenknera brała udział w między
innymi w bitwie o Grodno (lipiec 1920) oraz w sierpniu o Mińsk Mazowiecki. Za
udział w walkach o mińsk Mazowiecki Władysław Jenkner został odznaczony Krzyżem
Walecznych. Za zasługi na froncie, żołnierze dostawali nadania ziemskie.
Zapytany o chęć nabycia ziemi, kapitan Jenkner odpowiedział: “Tak, ale nie na
Kresach Wschodnich”. Jakby przeczuwał, że odepchnięcie „czerwonej zarazy” nie rozwiązało
problemu, a jedynie przesunęło w czasie coś, co było dla naszej części świata
nieuniknione.
Odmowa przyjęcia ziemi na Kresach Wschodnich
Ponoć czołgi, jakimi dysponowała Armia Polska,
wprowadzały Bolszewików w istny popłoch. Na zachowanych przez pokolenia
fotografiach widać dumne twarze żołnierzy testujących przybyły z zachodniej
Europy sprzęt. To był wówczas szczyt militarnej myśli technicznej.
Kolekcja zdjęć z 1. Pułku Czołgów:
Zdobyt na Bolszewikach Ford Garford
Czołg Saint Chamond
Czołg Renault
Plansza instruktażowa do czołgu Renault
Fotografie z życia pułku:
Po zakończeniu wojny polsko-bolszewickiej, Władysław
Jenkner został bezterminowo urlopowany i powrócił do wyuczonego zawodu
inżyniera – budowlańca. Na Kresach Wschodnich budował mosty i obiekty
przemysłowe, które tak niedługo miały znaleźć się poza granicami
Polski, by służyć innym narodom.
Budowa mostu na kresach
W przerwach od wyjazdów służbowych pomieszkiwał wraz z żoną i córka Ewą na Woli Zręczyckiej. W połowie lat 30-tych stworzył i zrealizował projekt współczesnej bryły Dworu.
Przeniesienie do rezerwowej kadry oficerskiej (meldunek Zręczyce, pow Myślenice)
W latach 30-tych praca zawodowa skierowała Władysława
Jenknera do Rzeszowa, gdzie prowadził prace budowlane dla Państwowych Zakładów
Lotniczych. Tam właśnie zastała go następna wojna. 31 sierpnia zgłosił się do
Powiatowej Komendy Uzupełnień, gdzie otrzymał tymczasowe zaświadczenie ważne
przez 14 dni.
Nie wiemy, czy ze względu na totalny chaos po napaści
Niemiec na Polskę, kapitan Jenkner nie zdążył odebrać właściwego dokumentu, czy
został ze względu na wiek przeniesiony w stan spoczynku, lub nakazano mu
pozostać na stanowisku, związanym przecież z obiektem wojskowym. W każdym
razie, tuż przed zajęciem przez Niemców Zakładów Lotniczych, wraz ze wszystkimi
pracownikami, zasypał wszystkie maszyny piaskiem uniemożliwiając okupantom,
przynajmniej na początku, korzystanie z nowoczesnych urządzeń.
W tym swoim pełnym przygód życiu kapitan Jenkner miał
szczęście, że dostał się pod okupację niemiecką, a nie radziecką. Weteranom
wojny z bolszewikami groził bowiem straszliwy los. Podczas gdy Rosjanie masowo
poddawali polskich oficerów eksterminacji, Niemcy jedynie objęli polskiego
oficera nadzorem, nakazując mu stawiać się w określonym czasie do wyznaczonego
punktu kontroli.
Po odbiciu Lwowa z rąk radzieckich przez Niemców,
firma Władysława Jenknera brała udział w odbudowie lwowskiego dworca
kolejowego. Zgodnie z zasadą, że pod latarnią jest najciemniej, Jenkner
zatrudniał na fałszywych papierach ukrywających się przed Niemcami
uciekinierów. Firma stała się przechowalnią dla poszukiwanych Polaków.
Po zakończeniu wojny, zdawałoby się, że dla naszego
kraju zwycięskim, na Władysława Jenknera i jego rodzinę spadł kolejny cios.
Czego nie udało się wyrabować Niemcom, ani Rosjanom, dokonali sami Polacy.
Wypędzony ze swojego dworu, który sam zaprojektował i odbudował po pożarze,
pozbawiony ziemi i majątku, z tym, co mógł udźwignąć jedynie na własnych
barkach, osiedlił się we Wrocławiu.
We Wrocławiu, podobnie jak to było w przypadku tysięcy
przesiedleńców, Władysław Jenkner rozpoczął życie od nowa. Zajął się tym, co
potrafił robić najlepiej. Odtworzył firmę i zajął się odbudową Dworca Głównego
we Wrocławiu. Kiedy rodzina ponownie stanęła na nogi, na skutek walki z
prywatnymi przedsiębiorstwami, państwo nałożyło domiar, podatek, który
zruinował wszystkich prowadzących jakąkolwiek działalność. Władysław Jenkner
ponownie stracił wszystko, co miał. Ile razy można zaczynać od początku?
Znerwicowany i schorowany, posunięty w latach,
Władysław Jenkner umarł na raka płuc w latach 60-tych. Schowane przez rodzinę
po wojnie, zagrzebane w rupieciach na kilka dziesiątków lat dokumenty i
pamiątki, mogą dziś znów świadczyć o jego życiu i stanowić małą cegiełkę dla
odkrywania długo zakłamywanej historii XX wieku.
Przeczytałam ponownie i aż trudno napisać. Taki był los wielu ludzi, optymizm przeplatany ze smutkiem, ale tak jak piszesz "Ile razy można zaczynać od nowa?". Ile człowiek da radę udźwignąć, ile przeżyć i znieść, aby się nie załamać, aby walczyć, aby stawiać czoła przeciwnościom i walczyć z chorymi układami, niesprawiedliwością?
OdpowiedzUsuńCałe szczęście, że dwór wrócił do rodziny, ale tylko siła i chęć walki z Waszej strony na to pozwoliły. Wielu pewnie odpuściło, inni nie mieli perspektyw, odwagi, wiary.
Zachwyciły mnie fotki. Jednak dobrze mieć w rodzinie fotografa zapaleńca, choć dziś jest nim każdy z tymi współczesnymi cyfrówkami:) Cenne są dokumenty, dobrze, że udało się je zachować i teraz świadczą o burzliwej historii rodziny i dworu, który dostaje życie na nowo. Teraz historię tworzycie Wy i jestem przekonana, że będzie ciekawa.
Dziękuję za kolejny odcinek opowieści:)
Te bezcenne w sumie fotografie są niestety tylko cząstką tego, co się uchowało. Bardzo żal tego wszystkiego, czego nie udało się zabrać z samego Dworu, a co pewnie spłonęło na stosie z całą biblioteką. Podejrzewam, że były tam fotki wnętrza Dworu. Niestety, nic się nie zachowało :-(
UsuńWspaniała opowieść, dobra lekcja historii, świetne fotografie. Czyta się z zapartym tchem. Pozdrawiam Monika
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za odwiedziny i w wolnej chwili zapraszam :-)
Usuń