15 maja 2013 roku, decyzją NSA, po blisko 25-letnich staraniach i walkach w sądach, bezprawnie zrabowany w 1945 roku Dwór na Woli Zręczyckiej pod Krakowem, został przekazany z powrotem rodzinie-spadkobiercom jego budowniczych i dawnych właścicieli.
Tego dnia postanowiliśmy porzucić całe swoje dotychczasowe życie i poświęcić się przywróceniu i zachowaniu pamięci o tym niezwykłym miejscu. Dwór i należace do niego obiekty przez dziesiątki lat rządów PRL zostały doszczętnie rozrabowane oraz zniszczone przebudową i rozbiórką. Mozolnie dokonujemy rewitalizacji tego miejsca, by uczynić go lokalnym centrum kulturotwórczym i turystycznym. Na terenie obiektu działa już Muzeum Dwór Feillów oraz agroturystyka. Klikając w zakładki, zapoznacie się z naszą ofertą.
Jest to opowieść o czasach dawnych i tych współczesnych, o naszych zmaganiach z materią, zarówno zabytkową, jak i tą żywą, o stosunkach z urzędami i sąsiadami. Jest to blog o życiu, do którego serdecznie Was zapraszamy.

niedziela, 19 marca 2017

Spotkanie ze studentami.

Tydzień temu mieliśmy ogromną przyjemność gościć w naszym dworku grupę ponad 40 studentów krakowskiej AWF z kierunku turystka i rekreacja, specjalność hotelarstwo, wraz z prowadzącymi dr Izabelą Kaperą i dr Pawłem Różyckim. Młodzi ludzie, przyszli hotelarze, uczestniczyli w ćwiczeniach terenowych, gdzie zapoznawali się z różnego typu obiektami przeznaczonymi do celów turystycznych. Nasz dworek został wybrany do zwiedzania prawdopodobnie dlatego, że wyróżniał się oryginalnością i pomysłem pośród podobnych stylem obiektów.

Grupa na tle dworku.
Autorka zdjęcia: Alex Megalio

Rok temu znajdowałam się po drugiej stronie. Uczestniczyłam w ćwiczeniach terenowych jako studentka Podyplomowego Studium Muzeologicznego na Uniwersytecie Jagiellońskim. Raz w miesiącu odwiedzaliśmy wybrane muzeum, gdzie prócz samego zwiedzania, dyrektorzy lub kustosze wprowadzali nas w tematy zakulisowe. Opowiadali nie tylko o tym, co słyszą turyści, lecz przede wszystkim o sprawach organizacyjnych, technicznych i nierzadko o swoich przeżyciach i doświadczeniach w pracy. W niektórych placówkach gospodarze zachwycili mnie podejściem do swojej pracy, a historie, które opowiadali były naprawdę wciągające. Spotkania w kilku muzeach były prawdziwą porażką.

Przed planowanym spotkaniem ze studentami, kiedy to my mieliśmy być gospodarzami, przeanalizowałam sobie własne wizyty w muzeach i wyciągnęłam wnioski. Które miejsca zapamiętałam najlepiej, skąd przyjechałam prawdziwie zachwycona? Z miejsc, gdzie poczułam się dopieszczona. Najbardziej dopieszczona przyjechałam ze skansenu w Nowym Sączu. Dlaczego? Gdyż na dzień dobry nasza 50-cioosobowa grupa została poczęstowana ciepłymi napojami i przekąską. Bez wahania postanowiłam skopiować pomysł, gdyż uważam, że każdy dobry pomysł godzien jest naśladowania. Tu nasz obiekt mnie zaskoczył. Nie zdawałam sobie sprawy, że pomieścimy w salonie prawie 50 osób i że znajdę dla wszystkich krzesła nie biegając po sąsiadach. 



Przygotowaliśmy kawę, herbatę i ciastka z lokalnej cukierni. Kiedy studenci rozgościli się w salonie, rozpoczęłam krótką prezentację naszego dworku. Bardzo się stresowałam, gdyż pierwszy raz przyszło mi mówić przed tak dużym gronem osób. Orator ze mnie żaden, lepiej wyrażam się pisemnie niż ustnie. Jednak trzeba było chwycić byka za rogi i zmierzyć się ze swoim stresem pilnując, by nie bredzić jakichś nic nie znaczących głupot i nie zanudzić młodzieży. 

Opowiadałam o naszych początkach, o pomyśle na życie na wsi, który wykiełkował we Wrocławiu. Mówiłam o naszym ukochanym domu na Pogórzu Izerskim w Zapuście, życiowym poligonie, gdzie uczyliśmy się, jak przyjmować gości i gdzie popełnialiśmy błędy. Nie udało mi się pominąć kwestii, że nadal tęsknimy za Dolnym Śląskiem, że wciąż nie umiemy mentalnie odnaleźć się w Małopolsce. Wyjaśniłam naszym gościom filozofię związaną z urządzaniem pokojów, dlaczego akurat styl eklektyczny, dlaczego pokoje dedykowane są kabaretom literackim i rewiowym. Wraz z Krzysiem opowiedzieliśmy o historii dworku i zaprosiliśmy studentów do obejrzenia naszych pokoi.
O połowie rzeczy zapomniałam opowiedzieć, np. o naszej rodzinnej malarce Stefanii Feill. Właśnie szykujemy wystawę jej prac. Zupełnie zapomniałam wspomnieć o powojennych losach dworku, jakbym chciała wyprzeć ze świadomości, co działo się tutaj pomiędzy rokiem 1945 a 2013. Krzyś twierdzi, że trajkotałam jak nakręcona, ja jednak nie jestem z siebie zadowolona. Zastanawiam się nad przygotowaniem jakiejś prezentacji ze slajdami, które pomogą uporządkować wypowiedź i dzięki którym nie pominę tego, co ważne. Wydaje mi się to potrzebne, gdyż w dworku będą się od czasu do czasu odbywać jakieś wydarzenia związane choćby z działalnością muzeum. Pierwsze duże wydarzenie odbędzie się w maju. O szczegółach poinformuję bliżej terminu, gdyż nie chciałabym, by powtórzyła się historia z niedoszłym kręceniem u nas przez Jerzego Stuhra sztuki „Las” dla Teatru Telewizji. Po tym doświadczeniu obiecałam sobie niczym się nie nakręcać i niczego sobie nie obiecywać, póki plany nie zostaną zrealizowane.
Tremę zatem trzeba przegnać i przejść do porządku dziennego, że od czasu do czasu trzeba będzie wyjść do ludzi.


Odniosłam wrażenie, że nasi goście bardzo przychylnie ustosunkowali się do naszego dworku. Usłyszałam dużo ciepłych słów. Troszkę im pozazdrościłam tych odwiedzin w różnych obiektach. Sama chętnie wyskoczyłabym na małe przeszpiegi, by zobaczyć, jak nasz obiekt, zwany przez nas gościńcem, wygląda na tle innych hoteli. Bardzo jestem ciekawa tego porównania.
Oto lista obiektów, które odwiedzali studenci. Czekamy jeszcze na prezentację z ćwiczeń, jak tylko pokaże się na stronie uczelni, wstawię link.


Chciałabym serdecznie podziękować opiekunom grupy za wybór naszego dworku, studentom za odwiedziny i wszystkie miłe słowa, które usłyszeliśmy tego dnia. Życzymy Wam spełnienia osobistych marzeń dotyczących pracy w hotelach dużych i małych, lub jak to zrobiliśmy my- na swoim :-)

3 komentarze:

  1. Brawo Anetko!!!
    Pozdrawiam cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
  2. No i pierwsze koty za płoty w nowej dziedzinie. Nie wierzę, że cos było nie tak, że za mało itp. Ale każdy dobry mówca powinien odczuwać pewne niezadowolenie, aby mógł następnym razem wypaść jeszcze lepiej.
    Prezentację ze slajdów polecam gorąco, stosuję od kilku lat przy różnych okazjach. Poza tym jestem wzrokowcem, wolę oglądać, czytać. Poparcie słowa obrazem zawsze daje lepsze efekty, przyciąga uwagę, nie nudzi, nie pozwala zbyt szybko się "wyłączyć".
    Życzę udanych kolejnych wyzwań:)
    Buziaki:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Brawo! Jestem pod wrazeniem, jak pieknie dajecie sobie rade, z nowymi wyzwaniami. Kasia Alzacka;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy miły komentarz :-)