15 maja 2013 roku, decyzją NSA, po blisko 25-letnich staraniach i walkach w sądach, bezprawnie zrabowany w 1945 roku Dwór na Woli Zręczyckiej pod Krakowem, został przekazany z powrotem rodzinie-spadkobiercom jego budowniczych i dawnych właścicieli.
Tego dnia postanowiliśmy porzucić całe swoje dotychczasowe życie i poświęcić się przywróceniu i zachowaniu pamięci o tym niezwykłym miejscu. Dwór i należace do niego obiekty przez dziesiątki lat rządów PRL zostały doszczętnie rozrabowane oraz zniszczone przebudową i rozbiórką. Mozolnie dokonujemy rewitalizacji tego miejsca, by uczynić go lokalnym centrum kulturotwórczym i turystycznym. Na terenie obiektu działa już Muzeum Dwór Feillów oraz agroturystyka. Klikając w zakładki, zapoznacie się z naszą ofertą.
Jest to opowieść o czasach dawnych i tych współczesnych, o naszych zmaganiach z materią, zarówno zabytkową, jak i tą żywą, o stosunkach z urzędami i sąsiadami. Jest to blog o życiu, do którego serdecznie Was zapraszamy.

sobota, 6 czerwca 2015

Wycieczka do Niepołomic.

Piwonie podobno pięknie pachną. Pochyliłam się nad naszą, zastaną po poprzednich użytkownikach Dworu piwonią, wsadziłam nos w czerwone płatki i wszystko sobie przypomniałam. 


Piwonia pachnie Bożym Ciałem. Od piątego roku życia, wbrew własnej woli, byłam wciskana w krakowski serdaczek i godzinami maszerowałam w procesji sypiąc kwiatki. W upał, w deszcz, nie ważne, że nóżki bolały, że bałam się, że mama nie odnajdzie mnie w tym tłumie ludzi, tuptałam, bo wyjścia nie miałam. 
Piwonia nie pachnie dla mnie ładnie. Tak naprawdę bardzo nie lubię piwonii.

W tegoroczne Boże Ciało postanowiliśmy wybrać się na wycieczkę do Niepołomic, bo tam jeszcze nas nie było. W Niepołomicach znajduje się zamek królewski ufundowany przez Kazimierza Wielkiego, a samo miasto stanowi wrota do Puszczy Niepołomickiej. Nie byliśmy pewni, czy w Boże Ciało otwarte jest muzeum zamkowe, ale Niepołomice są tak blisko (mamy tam nawet oddział ARiMR-u), że będzie jeszcze okazja, by wnętrze zamku zwiedzić.

Wyruszyliśmy do Niepołomic drogami przez wsie. W każdej wiosce trwały przygotowania do procesji. Szczęśliwie udało nam się przejechać zanim procesje ruszyły. 


W Niepołomicach zaparkowaliśmy auto niedaleko kapliczki i dalej ruszyliśmy na piechotę. To był dobry pomysł, ponieważ natknęliśmy się na procesję, która akurat wyruszyła spod kościoła, równie starego i zasłużonego, jak niepołomicki zamek.

I wspomnienia powróciły

A w samym miasteczku takie cuda:

Bosko kwitnący rododendron

Zegar słoneczny z prawdziwego zdarzenia

Jak pięknie już kwitną róże!
U nas jeszcze coś słabiutko.

Cudny ryzalit!

Cudny ratusz! To neogotycka budowla z początku XX wieku. 
Trochę nam się skojarzył z Krzyżakami, ale to nie ta bajka :-)

I kolejny cudny ryzalit!

I niemniej cudowny szyld apteki.

I równie cudowna brama do tejże apteki.

Istotnie, wnętrza zamku były w tym dniu niedostępne, jak nas poinformował pan z obsługi, ale okazało się, że po dziedzińcu i ogrodach królowej Bony można sobie pospacerować, co też uczyniliśmy.

Chłop natychmiast udał się podziwiać swoje ulubione zabawki, ja chłonęłam atmosferę i wypatrywałam odpowiednich kadrów do zdjęć. Wypatrzyłam Stańczyka.











Ogrody królowej są ubogie, bo tylko odtworzono barokowe kształty rabat, ale i tak lokalnej społeczności należą się wielkie brawa. Potrafią korzystać z unijnych funduszów i dzięki temu ich miasto rozwija się, pięknieje. Chętnie polecę Niepołomice moim przyszłym turystom.






Którędy na Grunwald? :-)

O zamku w Niepołomicach zainteresowani mogą sobie poczytać na wielu innych stronach w Internecie, z Wikipedią włącznie, ja opowiem jedynie o tym,  co nas zdumiało. Na dziedzińcu wyeksponowane są fotografie z lat 80-tych XX wieku. 



Byliśmy w szoku widząc, w jakim stanie był ten obiekt, zanim został poddany renowacji. Jesteśmy przyzwyczajeni do ruin i upadających zabytków na Dolnym Śląsku. Rozumiemy fenomen dziejowy, który doprowadził do niszczenia obcych kulturowo zabytków przez ludność, która po wojnie na Śląsk przybyła. Nie rozumiemy ni w ząb, dlaczego zabytek rdzennej polskiej kultury był przez wiele dziesiątek lat tak okrutnie traktowany? Czy wszystko da się wytłumaczyć tylko i wyłącznie przez pryzmat komunizmu?

Po zwiedzeniu miasteczka, zjedliśmy bardzo kiepskie lody w lokalnej kawiarni. Starając się jeść produkty nieprzetworzone, zdrowe, jestem już wyczulona na chemię, jajka w proszku i tym podobne wynalazki. Wiem, że mimo wszystko na ulicy można kupić pyszne lody. Ostatnio zasmakował nam ten specjał ze zwykłej budki w Gdowie.

Wracając do domu nie oparłam się mojej skłonności do krytycyzmu i porównań. Stwierdziłam, że Puszcza Niepołomicka wygląda przy Borach Dolnośląskich, jak miejski park. Muszę być jednak sprawiedliwa, ponieważ w okolicach Niepołomic jedynie otarliśmy się o skrawek słynnej puszczy. Niewątpliwie jeszcze w tym sezonie postaramy się bardziej w puszczę zapuścić.


A propos „zapuścić” to przypominam, że w Zapuście nowi właściciele już działają i zmagają się z trudami. Zapraszam Was w imieniu Wojtka do poznania ich historii i śledzenia postępów. Mam nadzieję, że Wasze zainteresowanie zachęci autora bloga do większej aktywności.

8 komentarzy:

  1. No wreszcie jakis wpis☺czekam i czekam.Zaglądam co kilka dni.Wiem ze macie dużo pracy Ale chociaż czasem jakieś fotki wrzuć prosze.Uwielbiam Was odwiedzać.Chociaż wirtualnie.Mam nadzieję ze kiedyś będę mogła bez stresu pozwiedzac te rejony Polski.Nie patrząc na ograniczający mnie czas.Dziękuję ze mogę Was podgladac😉.P.S.A ja bardzo lubię piwonie,kojarzą mi się z ogrodem babci.Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie bardzo szybko leci czas, w zasadzie nie rejestruję jego upływu. Czasem nie mam nawet jak na chwilkę przysiąść na komputerze. Ale fakt, czasem chociaż same fotki mogłabym wkleić.
      To u mnie normalne, zauważyłam to już dawno. Tam gdzie ludzie mają pozytywne wspomnienia, ja mam traumy.

      Usuń
  2. I bardzo dobrze, ze wybraliście się na wycieczkę. Jest czas na pracę, ale odpocząć tez kiedyś trzeba. W Twoim wpisie słowo "cudne" przybierało różne formy, więc sadzę, że wycieczka była cudnie udana:)
    Przez moment przeszła mi myśl, że w Boże Ciało uciekliście od swojej kapliczki, bo różne rzeczy dziać się tam mogły, prawda?
    Daj szanse piwonii, bo choć to nie jest mój ulubiony kwiat, to jednak ozdabia. A rododendrony i hortensje w ogrodach zachwycają mnie zawsze. I Twój ogród nabierze kiedyś kształtu i charakteru. Niestety trzeba na to czasu, ciężkiej pracy i co tu ukrywać, funduszy. Ale wiem, że dacie radę:)
    Pozdrówka:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, pod kapliczką był święty spokój :-)
      Piwonii nie usunę, tylko jesienią przesadzę ją troszkę bliżej ściany domu, bo rośnie mi na środku rabaty i zabiera miejsce na potencjalne rośliny. Nadal będzie królować na klombie wraz z początkiem czerwca.
      Kupuję młode roślinki, aby nie zbankrutować. Myślę, że za jakieś dwa lata rabatki i klomb przed domem będą już godnie wyglądać. Na razie wszystko jest takie malutkie ;-)

      Usuń
  3. Piwonie to jedne z moich ulubionych kwiatów, zwłaszcza ten zapach kocham. Pamiętam przepiękne białe z czerwonymi żyłkami, ktore rosły w ogródku, doglądane przez babcię. Trzeba było ich pilnować z końcem roku szkolnego, bo nam kradli z ogródka... Mnie na szczęście nikt nie wysyłał do sypania kwiatków, moja Mama, choć wierząca, nie lubiła spędów na procesję i nigdy w tym sypaniu nie brałam udziału.
    Bardzo ładne te Niepołomice, różnica między latami 80-tymi a chwilą obecną jest porażająca. Dzięki unijnym pieniądzom mnóstwo miejscowości wypiękniało i sporo zabytków udało się ocalić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, ludzie się ogarniają, nie tylko za unijne pieniądze. Prywatne posesje pięknieją, bo każdy chce mieć ładniej niż u sąsiada. To bardzo pozytywne zjawisko, mimo że oparte na nie zawsze zdrowych instynktach :-)

      Usuń
  4. My byliśmy w Niepołomicach w zeszłym roku. I nas poraziły zdjęcia sprzed kilkudziesięciu lat. Dziś widać potężną pracę i staranie o zabytek.
    Co do roślinek - ja też kupuję malutkie i czekam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzeba być po prostu cierpliwym. Jak ktoś ma malutki ogródek, to może sobie pozwolić na kupno dorosłych egzemplarzy. Ja i tak na te maleństwa wydam więcej niż niejeden właściciel małego ogrodu na dzieło skończone. Ja muszę zamawiać hurtem. Kupiłam ostatnio 23 krzaczki lawendy i wcale póki co, nie jest jakoś specjalnie widoczna.

      Usuń

Dziękuję za każdy miły komentarz :-)