Tydzień temu mieliśmy ogromną przyjemność gościć w naszym
dworku grupę ponad 40 studentów krakowskiej AWF z kierunku turystka i rekreacja,
specjalność hotelarstwo, wraz z prowadzącymi dr Izabelą Kaperą i dr Pawłem
Różyckim. Młodzi ludzie, przyszli hotelarze, uczestniczyli w ćwiczeniach
terenowych, gdzie zapoznawali się z różnego typu obiektami przeznaczonymi do
celów turystycznych. Nasz dworek został wybrany do zwiedzania prawdopodobnie
dlatego, że wyróżniał się oryginalnością i pomysłem pośród podobnych stylem
obiektów.
Grupa na tle dworku.
Autorka zdjęcia: Alex Megalio
Rok temu znajdowałam się po drugiej stronie. Uczestniczyłam
w ćwiczeniach terenowych jako studentka Podyplomowego Studium Muzeologicznego na
Uniwersytecie Jagiellońskim. Raz w miesiącu odwiedzaliśmy wybrane muzeum, gdzie
prócz samego zwiedzania, dyrektorzy lub kustosze wprowadzali nas w tematy
zakulisowe. Opowiadali nie tylko o tym, co słyszą turyści, lecz przede
wszystkim o sprawach organizacyjnych, technicznych i nierzadko o swoich
przeżyciach i doświadczeniach w pracy. W niektórych placówkach gospodarze
zachwycili mnie podejściem do swojej pracy, a historie, które opowiadali były
naprawdę wciągające. Spotkania w kilku muzeach były prawdziwą porażką.
Przed planowanym spotkaniem ze studentami, kiedy to my
mieliśmy być gospodarzami, przeanalizowałam sobie własne wizyty w muzeach i
wyciągnęłam wnioski. Które miejsca zapamiętałam najlepiej, skąd przyjechałam
prawdziwie zachwycona? Z miejsc, gdzie poczułam się dopieszczona. Najbardziej
dopieszczona przyjechałam ze skansenu w Nowym Sączu. Dlaczego? Gdyż na dzień
dobry nasza 50-cioosobowa grupa została poczęstowana ciepłymi napojami i
przekąską. Bez wahania postanowiłam skopiować pomysł, gdyż uważam, że każdy dobry
pomysł godzien jest naśladowania. Tu nasz obiekt mnie zaskoczył. Nie zdawałam
sobie sprawy, że pomieścimy w salonie prawie 50 osób i że znajdę dla wszystkich
krzesła nie biegając po sąsiadach.
Przygotowaliśmy kawę, herbatę i ciastka z
lokalnej cukierni. Kiedy studenci rozgościli się w salonie, rozpoczęłam krótką
prezentację naszego dworku. Bardzo się stresowałam, gdyż pierwszy raz przyszło
mi mówić przed tak dużym gronem osób. Orator ze mnie żaden, lepiej wyrażam się
pisemnie niż ustnie. Jednak trzeba było chwycić byka za rogi i zmierzyć się ze
swoim stresem pilnując, by nie bredzić jakichś nic nie znaczących głupot i nie
zanudzić młodzieży.
Opowiadałam o naszych początkach, o pomyśle na życie na wsi,
który wykiełkował we Wrocławiu. Mówiłam o naszym ukochanym domu na Pogórzu Izerskim w Zapuście, życiowym poligonie, gdzie uczyliśmy się, jak przyjmować
gości i gdzie popełnialiśmy błędy. Nie udało mi się pominąć kwestii, że nadal
tęsknimy za Dolnym Śląskiem, że wciąż nie umiemy mentalnie odnaleźć się w Małopolsce.
Wyjaśniłam naszym gościom filozofię związaną z urządzaniem pokojów, dlaczego akurat
styl eklektyczny, dlaczego pokoje dedykowane są kabaretom literackim i
rewiowym. Wraz z Krzysiem opowiedzieliśmy o historii dworku i zaprosiliśmy
studentów do obejrzenia naszych pokoi.
O połowie rzeczy zapomniałam opowiedzieć, np. o naszej
rodzinnej malarce Stefanii Feill. Właśnie szykujemy wystawę jej prac. Zupełnie
zapomniałam wspomnieć o powojennych losach dworku, jakbym chciała wyprzeć ze
świadomości, co działo się tutaj pomiędzy rokiem 1945 a 2013. Krzyś twierdzi,
że trajkotałam jak nakręcona, ja jednak nie jestem z siebie zadowolona. Zastanawiam
się nad przygotowaniem jakiejś prezentacji ze slajdami, które pomogą
uporządkować wypowiedź i dzięki którym nie pominę tego, co ważne. Wydaje mi się
to potrzebne, gdyż w dworku będą się od czasu do czasu odbywać jakieś
wydarzenia związane choćby z działalnością muzeum. Pierwsze duże wydarzenie odbędzie
się w maju. O szczegółach poinformuję bliżej terminu, gdyż nie chciałabym, by
powtórzyła się historia z niedoszłym kręceniem u nas przez Jerzego Stuhra sztuki „Las” dla Teatru Telewizji. Po tym
doświadczeniu obiecałam sobie niczym się nie nakręcać i niczego sobie nie
obiecywać, póki plany nie zostaną zrealizowane.
Tremę zatem trzeba przegnać i przejść do porządku dziennego,
że od czasu do czasu trzeba będzie wyjść do ludzi.
Odniosłam wrażenie, że nasi goście bardzo przychylnie
ustosunkowali się do naszego dworku. Usłyszałam dużo ciepłych słów. Troszkę im
pozazdrościłam tych odwiedzin w różnych obiektach. Sama chętnie wyskoczyłabym
na małe przeszpiegi, by zobaczyć, jak nasz obiekt, zwany przez nas gościńcem,
wygląda na tle innych hoteli. Bardzo jestem ciekawa tego porównania.
Oto lista obiektów, które odwiedzali studenci. Czekamy
jeszcze na prezentację z ćwiczeń, jak tylko pokaże się na stronie uczelni,
wstawię link.
Chciałabym serdecznie podziękować opiekunom grupy za wybór
naszego dworku, studentom za odwiedziny i wszystkie miłe słowa, które
usłyszeliśmy tego dnia. Życzymy Wam spełnienia osobistych marzeń dotyczących
pracy w hotelach dużych i małych, lub jak to zrobiliśmy my- na swoim :-)
Brawo Anetko!!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko :)
No i pierwsze koty za płoty w nowej dziedzinie. Nie wierzę, że cos było nie tak, że za mało itp. Ale każdy dobry mówca powinien odczuwać pewne niezadowolenie, aby mógł następnym razem wypaść jeszcze lepiej.
OdpowiedzUsuńPrezentację ze slajdów polecam gorąco, stosuję od kilku lat przy różnych okazjach. Poza tym jestem wzrokowcem, wolę oglądać, czytać. Poparcie słowa obrazem zawsze daje lepsze efekty, przyciąga uwagę, nie nudzi, nie pozwala zbyt szybko się "wyłączyć".
Życzę udanych kolejnych wyzwań:)
Buziaki:)
Brawo! Jestem pod wrazeniem, jak pieknie dajecie sobie rade, z nowymi wyzwaniami. Kasia Alzacka;)
OdpowiedzUsuń