Wiedziałam, że posiadanie na własność kapliczki, usytuowanej
pod samym oknem, prędzej czy później może generować jakieś problemy. Bardzo nam
się podoba zwyczaj święcenia wielkanocnych jaj pod kapliczką, jak i nieliczne w
roku msze odbywające się siłą rzeczy tuż pod naszymi oknami. Są to imprezy
zapowiadane i można się jakoś do tych atrakcji przygotować. Jest czas, by
wyskoczyć do apteki po stopery, albo zakryć sobie uszy poduszką. Podczas gdy
Chłop z ciekawości wziął udział w mszy za plony, ja uznałam to za zbyt
ekstremalne przeżycie. Zamknęłam się w szóstce i zażyłam długiej,
pokrzepiającej i kojącej ablucji.
Mój stosunek do tego typu imprez nie przeszkadza mi z przyjemnością patrzeć na krztąjące się wokół kapliczki panie, pieczołowicie dbające o wystrój, kwiaty i to, by zawsze paliło się tam światełko.
Dużo też niestety słyszeliśmy o grupach młodzieży spotykającej
się latem pod kapliczką, lub przy rosnącym nieopodal dębie, które ponoć
zakłócają spokój. Cóż, takie rzeczy są normą w blokowiskach, widocznie czasem
zdarza się i w tym miejscu. Młodość swoje prawa ma, choć upierdliwe, to jednak
całkiem zrozumiałe. Szokujący wydał mi się natomiast zwyczaj picia wódki pod
kapliczką przez mieszkańców płci męskiej po mszy za plony, który obecnie, szczęście
to wielkie, został zarzucony. Jezus Maria, jak to przed obliczem Matki Boskiej chlać
wódkę??? Broń boże nie chcę tutaj deptać wielowiekowej być może tradycji, ale
wybaczcie, nie mieści mi się to w głowie!
Tymczasem okazuje się, że to nie młodzież daje nam popalić
pod kapliczką. Problemem są stuletnie staruszki, fani Ojca na R.
Ciepłe piątkowe popołudnie. Jestem przed domem, pielęgnuję
sierść Mantry. Otacza mnie cudowna przyroda i błoga cisza. Nagle ciszę tę przerywa
nagły i gwałtowny ryk samochodowego radia. Podskakuję jak oparzona, szczotka
wypada mi z rąk. Gaja biegnie za dom pod kapliczkę i zaczyna szczekać. Wychylam
się, patrzę, a tam jakiś dziadek w „srebrnej strzale” na cały regulator włączył
Radio Maryja. Mówię Wam, blokersi i dżolerzy w swoich beemkach nie mają takiego
nagłośnienia! Ścierpła mi skóra. Gaja drze się jak oparzona, Mantra wpadła w
panikę. Myślę sobie, może to biedny starszy człowiek, który jest po prostu
głuchy? Odklepie jedną koronkę, czy co tam leci i pojedzie. Będę wyrozumiała. A
przynajmniej się postaram.
Udało mi się opanować spanikowaną Mantrę i zamknąć
ją w domu. Niestety, pobiegła do swojego ulubionego pokoju, którego okna wychodzą
wprost na kapliczkę. Huk, jaki wydobywał się z radia był tam jeszcze bardziej
słyszalny. Schowała się w najciemniejszy kącik i drżała.
"Nie
wytrzymam"-pomyślałam sobie po drugiej koronce, "pies mi zejdzie na atak serca".
Co robić? A jeśli to prowokacja? Zwrócę uwagę, poskarżę się na przeszkadzający
mi hałas, to pójdzie plotka, że nowi właściciele dworu są nieprzyjaźnie
nastawieni do miejscowych i ich zwyczajów. A sama wiem, że stuletni
staruszkowie, szczególnie fani Ojca na R. są czasem bardziej agresywni niż
współczesna młodzież.
Po trzeciej koronce, czy cokolwiek to było, sama zaczęłam
się trząść i drżeć na całym ciele. Huk wydobywający się już od dłuższego czasu
z radia nie zdołał do końca dokopać moim szarym komórkom, postanowiłam dziadka pokonać
własną bronią.
Rzut oka na odtwarzacz CD i przez głowę przelatuje mi myśl:
„Gdzie
do licha położyłam płyty”?
Rzucam się na piętro, rozbebeszam jeszcze
nierozpakowany karton.
„Czym ja mogę z dziadkiem i jego nagłośnieniem
konkurować?”
Mój „metalowy” okres życia przypadł głownie na czasy kaset
magnetofonowych, ale coś chyba powinnam mieć. Jest Marilyn Manson, ale go odrzucam, bo to raczej kołysanki dla grzecznych dzieci. Gdzieś na pewno jest Sepultura. Szukam gorączkowo i
na złość wpadają mi w ręce same szanty i Leonard Cohen. Jest Paradise Lost i
płyta Gothic. Powinno być dobrze.
Rzucam się gorączkowo na dół, ale dziadek
chyba już poczuł powiew szatana. Kiedy jestem w pokoju, panuje już cisza i przez okno
widzę wsiadającą do auta postać. Pozostało mi już tylko zapamiętać numery
rejestracyjne „srebrnej strzały”. Ciekawe, co powie dzielnicowy, jak zamelduję,
że mir domowego ogniska zakłóca mi stuletni staruszek?
Płytę Gothic puszczam
dla ukojenia nerwów, cichutko, by słychać było ją tylko w pokoju. Nie chcę
zakłócać nikomu swoją muzyką ciszy i piękna tego piątkowego popołudnia.
Stuletni staruszku w swojej srebrnej strzale z turbonagłośnieniem.
Jeśli nie rozumiesz idei modlitwy, która powinna przebiegać w ciszy i
skupieniu, przybywaj. Moja ulubiona płyta czeka przy oknie z widokiem na
kapliczkę.