Muszę przyznać szczerze, iż nie zdawałam sobie sprawy, że podyplomowe
studia muzeologiczne na UJ-cie, których zostałam słuchaczką, mają tak bogatą i
długą tradycję. Od ponad 40 lat cieszą się ogromnym zainteresowaniem. Trochę
głupio musiało zabrzmieć moje pytanie zadane latem telefonicznie pani w
sekretariacie, czy są szanse, że studia ruszą, czy zbierze się odpowiednia
liczba chętnych? Miałam wciąż w pamięci moje poprzednie studia podyplomowe,
gdzie z trudem uzbierano 10 osób, a na to, by ruszyły, czekano 5 lat. Jakie
było moje zdumienie, kiedy w zeszły piątek okazało się, że na roku jest 56 osób
i nie wszyscy się dostali. Podejrzewam, że to ograniczenie narzuciła liczba
miejsc w autokarze, gdyż na każdym zjeździe przewidziano wizytę w jakimś
muzeum. Tym razem pojechaliśmy do Zamku w Pszczynie. Już na pierwszy rzut oka widać,
że to wzorcowo prowadzona placówka. Mieliśmy okazję nie tylko obejrzeć muzeum,
ale przede wszystkim posłuchać o sprawach zakulisowych, które dotyczą tylko i wyłącznie
muzealników. O samym muzeum nie będę pisać, gdyż posiada ono świetną stronę internetową.
Polecam wirtualny spacer po zamku. Nawet ta forma zwiedzania robi
wrażenie. Dodam tylko, że dostąpiliśmy zaszczytu zwiedzenia miejsca
nieudostępnionego na żywo turystom- sypialni i łazienki księżnej Daisy von
Pless.
Kilka kadrów z zamku
to krzesło pasowałoby mi do sypialni
fragmenty karety Jana III Sobieskiego
Z Krakowa powróciłam nie tylko z dobrymi wrażeniami, ale z
infekcją. Bakcyla złapałam najpewniej w zatłoczonym busie. Znów przeżyłam
zdziwienie, że w weekendy busy są tak samo, jeśli nie bardziej zatłoczone, jak
w dzień powszedni. Z reguły jeździmy do Krakowa busami poza godzinami szczytu.
Jest wygodnie i sympatycznie. Łapiąc busa przed siódmą rano w Gdowie, nawet, a
może zwłaszcza, bo w dni wolne jest mniej kursów, nie ma mowy o miejscu
siedzącym. I tak miałam w niedzielę szczęście, że zostałam zabrana, bo nie
wszyscy zdołali wsiąść do zatłoczonego środka transportu. Powrót po 18.00-tej z
Krakowa też nie jest łatwy, szczególnie w piątek.
Po tych trzech dniach lekkiej transportowej nerwówki
ustaliliśmy, że w soboty i niedziele rano do Krakowa będzie odwoził mnie Chłop.
Wracać będę już busami, bo nie muszę spieszyć się na konkretną godzinę. Nie zabiorą
mnie, trudno, będę czekać do skutku. Trochę mi nie będzie przyjemnie, bo ciemno
i zimno, a do domu daleko, ale nie ma co kwękać. Tysiące ludzi z całej okolicy
pracuje w Krakowie i z tego typu nieprzyjemnościami spotykają się codziennie.
W busie, jak to w życiu stłoczonym na kilku metrach
kwadratowych- jeden kicha, drugi kaszle, trzeci smarka. Nieodporna na
małopolskie wirusy, nie miałam szans. We wtorek dostałam bólu gardła i
natychmiast dopadł mnie obłędny katar. Tak gwałtowne objawy sugerowały grypę,
ale na szczęście nie gorączkowałam. Niestety, dwa dni później musiałam „wyzdrowieć”,
bo zaraził się ode mnie Chłop. Smarkamy teraz na potęgę i na zmianę. Ja
najgorsze mam za sobą, więc usiłuję wykonywać najważniejsze obowiązki, czyli karmić
całe stado z chorym, zaległym w łóżku Chłopem włącznie oraz wyprowadzać psiaki.
We wtorek, w dzień mojego najgorszego samopoczucia, została
ukończona nasza łazienka. Z racji trudnego stanu naszego skupienia,
przeprowadzka sypialni na parter trwała dwa dni i jeszcze się nie zakończyła. Każde
wejście na schody kończą się u mnie zadyszką. Za nami jednak pierwsza noc w
nowej sypialni. Miało być tak pięknie, miał być szampan i fajerwerki na
inaugurację miejsca, w którym przyjdzie nam spędzać do końca życia nocki, a
tymczasem były pudła chusteczek higienicznych, i opakowania z lekami.
Nasza sypialnia kilka dni temu
Nasza łązienka kilka dni temu
Nasza sypialnia i łazienka dziś. Jeszcze nie mamy dopracowanych detali typu zasłony na okna i na baldachim, bibeloty, dojdzie jeszcze komoda, bo wciąż mam mało miejsca na rzeczy, zniknie telewizor, elektryczny grzejnik oraz żółta szmata. I tak już czujemy się, jakbyśmy spali w muzealnych wnętrzach, a będzie jeszcze bardziej bezkompromisowo. Wszystkie meble, prócz nieprezentowanej tu szafy na ubrania, to oryginalne, XIX-wieczne meble. Wszystkie za okazyjną cenę. Łóżko z baldachimem uważam za hit. Psiaki są zachwycone, że wreszcie mogą spać z nami w jednym pomieszczeniu.
Ten dekor w łazience to Fontanna Mórz z paryskiego Placu Zgody.
Mało brakowało, a byłaby tu wieża Eiffla. Zawetował mój pomysł Chłop.
Spoglądam sobie zatem siedząc na kibelku (zdjęcie z perspektywy muszli klozetowej) na fragment Paryża :-)
Chwilowo z przyczyn obiektywnych mamy zastój we wszelkiej
pracy. Obowiązki jednak czekają. Mam nadzieję, że po weekendzie wstaniemy na
nogi i nadrobimy te kilka dni niemocy.
Już jest przepięknie! Co będzie dalej, nie mogę się doczekać:)
OdpowiedzUsuńTakie krzesło spokojnie można namierzyć w Czaczu.
Na allegro też, to tylko kwestia ceny. Mamy duży obiekt i wyszukujemy tylko meble po okazyjnych cenach.
UsuńTen Czacz naprawdę mnie intryguje i pociąga, ale nie widzę teraz możliwości tam się udać :-(
A wiesz, ile kosztuje takie krzesło na Allegro? Miałabym jasność. Może mogłabyć kupić, gdybym na takie wlazła? Ale musiałabym znać cenę.
UsuńWidziałam podobne, może nie aż tak wypasione, ale równie godne za tysiac zł. Tyle nie dam za krzesło. Krzesła kupuję za 200-300 zł. Dlatego wciąż podkreślam, że moje zakupy to naprawdę okazje. Tak w ciemno to nie kupuj, dla mnie zakupy mebli to delikatna sprawa. Nie tak gięte nóżki i już nie pasuje.
UsuńW Czaczu kupisz za tę cenę, a przy odrobinie szczęścia taniej:)
UsuńTobie w tym Czaczu powinni odpalać za reklamę :-) Sprawdziłam, to dla mnie jazda przez pół Polski, nie dam rady. Czy oni w tym Czaczu załapali sekrety współczesnej techniki i nie mają przypadkiem gdzieś sprzedaży internetowej?
UsuńA ja tu czekam na Ciebie)) A krzesla za 10 euro tez czekajo;)
UsuńWcale mnie to nie dziwi, bo te meble przyjeżdżają do nas z Francji :-) Gdzie ja do tej Alzacji? :-) Jak Ci będzie do nas po drodze, zabierz pod pachę ze dwa :-)
UsuńŻartuję, żeby nie było :-)
Mimo "smarkactwa" dajecie radę,jestem pod ogromnym wrażeniem :)
OdpowiedzUsuńCały czas trzymam za Was kciuki i jestem pewna,że będzie jeszcze i szampan i fajerwerki :)
Zdrówka życzę Wam :)
Pozdrawiam cieplutko :)
Dzięki piękne :-) Wiem, wiem, wszystko w swoim czasie.
UsuńNo, no, wylania sie iscie dworskie wnetrze, gratuluje...
OdpowiedzUsuńA czy podzielisz sie kiedys bardziej prozaiczna strona
zycia: jak bedziecie ogrzewac te wielka przestrzen? Czy tez wykorzystacie odnawialne zrodla energii?
Duzo zdrowia zycze
Pierwsza inwestycja, jaką tutaj popełniliśmy, było zrobienie na nowo "kotłowni". Wykorzystaliśmy fakt, że dociągnięty mamy tutaj gazociąg i zainwestowaliśmy w najnowszą technologię- piec gazowy kondensacyjny Viessmann. Myśleliśmy o pompie ciepła i fotowoltaice również do ogrzewania, ale niestety, pierwszy pomysł nie nadaje się do starych i w dodatku tak dużych domów, a prąd jest droższy od gazu. Pompa ciepła, jako wspomaganie nadal wchodzi w rachubę, ale przez rok będziemy testować zużycie gazu i na tej podstawie podejmiemy decyzję, jaką dużą pompę dokupić.
UsuńW tej chwili ogrzewamy jedynie pomieszczenia, które używamy. Resztę będziemy dogrzewać, by utrzymać dodatnią temperaturę w domu, ewentualnie, gdzie akurat będziemy przeprowadzać remont, tam dogrzejemy. Oczywiście, jak tylko pojawią się goście, ogrzewanie będzie działało na full. Będzie ciepło i przytulnie, to mogę obiecać.
Szczegółowo o tych inwestycjach napiszę niedługo, będę miała pretekst, jak stanie (jeszcze w październiku) nasza mini elektrownia słoneczna.
Wygląda niesamowicie.Łòżko robi wrażenie az chcę się spać w nim.Łazienka też super pomysł ze zrezygnowaliscie z kabiny prysznicowej.Wygląda elegancko i będzie łatwo się sprzątać.Toaleta też taka nowoczesna no ale hit to ten dekor na ścianie.W końcu nie trzeba będzie zabierać gazet i tel do ubikacji.Siadasz i myślami wedrujesz do Paryża.Pozdrawiam B
OdpowiedzUsuńŁóżko jeszcze oswajamy, jak to na początek. Zapowiada się na wygodne. Na razie mamy nocki przesmarkane, przekichane i przekaszlane, to średnio rejestrujemy jego walory. Z kabiny zrezygnowałam właśnie z powodów higienicznych. Mam zawsze problem z domyciem zakamarków. Ten pomysł otwartego prysznica jest bardzo fajny. Mamy ogrzewanie podłogowe, problemu z suszeniem nie będzie.
UsuńKlozet, jak i umywalka są w stylu retro. Kolekcja Kleopatra sugeruje antyczne wzorce, jednak to typowe wzornictwo sprzed wojny z kręgu niemieckiego (poniemieckie toalety we Wrocławiu tak wyglądały). Dlatego styl retro podpasował nam pod ten marmurowy wzór na płytkach.
Fajnie mi się złożyło z tym Paryżem. Paryż mam wciąż w głowie, a tu taka neispodzianka. Nie było aż tak wiele dekorów do wyboru, bo jestem bardzo wybredna i z konieczności oszczędna. To była prawdziwa gratka. Kolekcja i dekor spodobała się zarówno mnie, jak i Chłopu, cena była przystępna, w dodatku była obniżona prawdopodobnie z powodu kończącej się kolekcji.
Pięknie i dworsko się u was robi! Łoże imponujące! Jeszcze jak dojdą zasłony to dopiero będzie. Łazienka też piękna i dekor przyjemny.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że studia muzealnicze ci się podobają, tylko to przeziębienie przykre. Zdrowia życzę obydwojgu smarkaczom!!!
Zaciekawił mnie piec gazowy kondensacyjny, czy to nowość jakaś energooszczędna? Nie wiem czy na przyszły rok nie będę się przymierzać do nowego pieca, trzeba by się było podowiadywać. Uściski!
To jest może już nie nowość, ale wciąż chyba najoszczędniejsza forma ogrzewania, biorąc pod uwagę oczywiście, również koszt instalacji. Bo co z tego, jak pompa ciepła, czy fotowoltaika nie będą generować rachunków, jak założenie ich o odpowiedniej mocy, to kwota przekraczająca ludzkie pojęcie. Piec gazowy kondensacyjny jest najbardziej efektywny i na pewno generuje dużo mniejsze rachunki niż piec na węgiel, czy konwencjonalny gazowy. Jeżeli myślisz o zmianie ogrzewania, to koniecznie poczytaj w necie o piecach kondensacyjnych i zapytaj o możliwość instalacji u Ciebie. Są praktycznie bezobsługowe, co dla Ciebie na pewno będzie miało duże znaczenie.
UsuńŁóżko bajeczne, pewnie same dobre sny przenosi :) Fajnie się urządzacie, pozdrawiamy Was cieplutko :)
OdpowiedzUsuńNo, muszę przyznać, że na razie nie narzekamy na złe sny. Zaczyna nam też być wygodnie, bo zdrowiejemy i noce sa spokojniejsze. W niedzielę pospaliśmy do 10.00. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz spałam do 10-tej! Chyba jeszcze w czasach liceum :-)
UsuńDziękujemy za pozdrowienia :-)
Post na kilka postow, tyle tresci.
OdpowiedzUsuńZazdroszcze i studiow i Pszczyny, w ktorej nie bylam sto lat.
Dojazdow juz nie.
Mam ksiazke "Taniec na wulkanie" o ksieznej Daisy. Nie jest to swietna rzecz, ale bardzo ciekawa. Gdybys chciala to moge pozyczyc.
I te Wasze wnetrza..coraz piekniejsze, charakterne.
Zdrowka Smarkacze!
Dochodzimy do siebie, jesteśmy już sprawni i na chodzie, choc jeszcze troszkę cherlamy :-)
Usuń"Taniec na wulkanie" czytałam jakiś czas temu. Miałam kilka lat temu "fazę" na Daisy von Pless, wyczytałam wszystko, co było dostępne. Chyba te jej perły podziałały mi na wyobraźnię. Z tym większą przyjemnością zwiedziłam zamek w Pszczynie. Nawiasem mówiąc, to rasowy pałac jest.