2.05.2014
Po śniadaniu Krzyś odpalił Fiskarsa tak skutecznie, że w pół
godziny wyrobił dzienną normę przy wykopywaniu berberysu. Ja miałam gorszy
dzień, kiepsko się czułam, lecz mimo to udało mi się do końca przyciąć
berberys.
Po zakończeniu swojej roboty miałam jeszcze pomóc Krzysiowi, ale
jedyne na co było mnie stać, to zwinięcie się w kłębek w nagrzanym od słońca
samochodzie i ucięcie sobie drzemki. Jeśli nie przeszkodzi nam pogoda i
zapowiadany na jutrzejszy dzień deszcz, uporamy się z tymi krzakami do jutra.
Uporaliśmy się
Po południu ośmieleni obecnością naszych już poznanych sąsiadów,
których gościliśmy na kawce, ruszyliśmy
z nimi na obchód okolicznych domów. Wpadliśmy na herbatkę do domu pewnej
artystki O., która również jest osiedleńcem oraz do jej sąsiada J., który z
kolei miał dla nas niebywałą niespodziankę, o czym za chwilę.
U O.
podziwialiśmy prawdziwy kunszt i smak, z jakim powoli wyposaża wnętrze.
Największe jednak wrażenie robi sam dom, który z drogi wydaje się być malutki
do bólu, a wewnątrz jest całkiem przestronny i przede wszystkim przytulny. Tego
dnia z powodu między innymi złego samopoczucia, miałam kryzys związany z naszym
przedsięwzięciem. Odczuwałam, że porywamy się z motyką na słońce i że ten
projekt absolutnie nas przerasta. Poczucie to spotęgowała rozmowa z jedną ze
starszych mieszkanek wioski, której chyba w głowie się nie mieściło, że
będziemy mieszkać we Dworze tylko we dwoje. „A sprowadźcie tu sobie jakąś
rodzinę”- radziła. Mogliśmy tylko wzruszyć ramionami. Tego dnia marzyłam o
małym, białym domku z kilkumetrowym ogródkiem.
Skąd wzięło się to moje poczucie rezygnacji? Myślę, że
załatwił mnie psychicznie widok szamba. Pogodziliśmy się z tym, że trzeba
wymienić piec c o na bardziej ekonomiczny i że nie wchodzi w rachubę montaż
pompy ciepła, jak pierwotnie zakładaliśmy. Pogodziliśmy się z tym, że trzeba
wymienić część instalacji. Podczas tego pobytu okazało się, że nie ominie nas
modernizacja łazienek, ponieważ czego nie ruszymy, to zaczyna się sypać.
Szambo, które wydaje się być w fatalnym stanie (po pobieżnych oględzinach), to
już było dla mnie za wiele, jak na jeden dzień.
Szambo porastają wieloletnie chaszcze.
Wywrócony kominek szamba
A to jest basen przeciwpożarowy.
Cholera wie, co z nim zrobić.
Na oczko wodne za duży, na basen za mały.
Miałam jednak tego dnia jakiś
znaczny spadek endorfin. Po przebudzeniu się następnego dnia pogodziłam się i z
modernizacją szamba. Wpływ na moje lepsze samopoczucie mieli też nasi sąsiedzi,
którzy zapewnili nas o swojej pomocy i chęci współpracy przy organizacji różnego
typu imprez. Jak jest się zupełnie nowym w środowisku, każdy taki miły gest
daje poczucie bezpieczeństwa.
Ten pracowity dla Krzysia, a dla mnie trudny dzień zakończył
się bardzo optymistycznie. Od sąsiada J. dostaliśmy w prezencie oryginalną,
pochodzącą z Dworu szafę na broń, którą babcia wymieniała pośród dworskich
mebli, jakie przepadły w mroku historii.
Jest to drugi mebel, który udało się
odzyskać. Pierwszym był majolikowy stolik, który został rodzinie oddany zaraz
po wojnie. Ciekawe, ile jeszcze kryje się po tutejszych stodołach elementów dworskiego wyposażenia? Liczymy na to, że
kiedy ludzie dowiedzą się, że Dwór powrócił do potomków rodziny Feill, być może
sami zechcą przekazać niepotrzebne im już graty? Jak bowiem takie stare struple
mogłyby konkurować z nowoczesnymi meblami ze sklepu? :-) A nam się przydadzą,
choćby jako muzealne eksponaty ;-) Szafa na broń zachowała się w dużo lepszym
stanie, niż to wynikało ze wcześniejszych opowieści darczyńcy. Czytelnicy
mojego bloga Magia w Tuskulum wiedzą, że nie z takimi stanami zachowania
starych mebli mieliśmy już do czynienia i sobie poradziliśmy.
Fantastycznie, że stare meble wracają powoli na swoje miejsce! A wszystko inne powoli się ułoży, przecież nie od razu Kraków zbudowano ;)
OdpowiedzUsuńTo Twoje ostatnie zdanie powinnam sobie powtarzać w chwili, kiedy popadam w zniecierpliwienie i pesymizm.
UsuńIdźcie do przodu małymi krokami, nie ubieraj od razu 7-milowych butów. Super, że macie w nowym miejscu życzliwych ludzi, to bardzo ważne. Zobacz, drobne rzeczy, a jak miłe i istotne. Dacie radę, mówię po raz kolejny. Powodzenia:)
OdpowiedzUsuńDzięki za słowa otuchy :-)
UsuńBardzo bym chcial by tak bylo. By wrocily do Was meble, drobiazgi. Choc w malenkiej czesci. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńCzasami cuda się zdarzają, jak widać na powyższym przykładzie :-)
Usuńa może nie tylko meble ale dawni pracownicy lub ich potomkowie wrócą. podobno takie sprawy się wydarzają - i wtedy zaczyna się robić ciekawie. wracają miejsca opowieści i rzeczy.
OdpowiedzUsuńa ta dziura - to staw całkiem ładny będzie, przecież staw był kiedyś w każdym dworze. a na serio - biorąc pod uwagę niesprawność hydrantów taki staw to skarb.