15 maja 2013 roku, decyzją NSA, po blisko 25-letnich staraniach i walkach w sądach, bezprawnie zrabowany w 1945 roku Dwór na Woli Zręczyckiej pod Krakowem, został przekazany z powrotem rodzinie-spadkobiercom jego budowniczych i dawnych właścicieli.
Tego dnia postanowiliśmy porzucić całe swoje dotychczasowe życie i poświęcić się przywróceniu i zachowaniu pamięci o tym niezwykłym miejscu. Dwór i należace do niego obiekty przez dziesiątki lat rządów PRL zostały doszczętnie rozrabowane oraz zniszczone przebudową i rozbiórką. Mozolnie dokonujemy rewitalizacji tego miejsca, by uczynić go lokalnym centrum kulturotwórczym i turystycznym. Na terenie obiektu działa już Muzeum Dwór Feillów oraz agroturystyka. Klikając w zakładki, zapoznacie się z naszą ofertą.
Jest to opowieść o czasach dawnych i tych współczesnych, o naszych zmaganiach z materią, zarówno zabytkową, jak i tą żywą, o stosunkach z urzędami i sąsiadami. Jest to blog o życiu, do którego serdecznie Was zapraszamy.

niedziela, 18 maja 2014

Niespodzianka


2.05.2014

Po śniadaniu Krzyś odpalił Fiskarsa tak skutecznie, że w pół godziny wyrobił dzienną normę przy wykopywaniu berberysu. Ja miałam gorszy dzień, kiepsko się czułam, lecz mimo to udało mi się do końca przyciąć berberys. 
Po zakończeniu swojej roboty miałam jeszcze pomóc Krzysiowi, ale jedyne na co było mnie stać, to zwinięcie się w kłębek w nagrzanym od słońca samochodzie i ucięcie sobie drzemki. Jeśli nie przeszkodzi nam pogoda i zapowiadany na jutrzejszy dzień deszcz, uporamy się z tymi krzakami do jutra.

Uporaliśmy się

Po południu ośmieleni obecnością naszych już poznanych sąsiadów, których gościliśmy na kawce,  ruszyliśmy z nimi na obchód okolicznych domów. Wpadliśmy na herbatkę do domu pewnej artystki O., która również jest osiedleńcem oraz do jej sąsiada J., który z kolei miał dla nas niebywałą niespodziankę, o czym za chwilę. 

U O. podziwialiśmy prawdziwy kunszt i smak, z jakim powoli wyposaża wnętrze. Największe jednak wrażenie robi sam dom, który z drogi wydaje się być malutki do bólu, a wewnątrz jest całkiem przestronny i przede wszystkim przytulny. Tego dnia z powodu między innymi złego samopoczucia, miałam kryzys związany z naszym przedsięwzięciem. Odczuwałam, że porywamy się z motyką na słońce i że ten projekt absolutnie nas przerasta. Poczucie to spotęgowała rozmowa z jedną ze starszych mieszkanek wioski, której chyba w głowie się nie mieściło, że będziemy mieszkać we Dworze tylko we dwoje. „A sprowadźcie tu sobie jakąś rodzinę”- radziła. Mogliśmy tylko wzruszyć ramionami. Tego dnia marzyłam o małym, białym domku z kilkumetrowym ogródkiem.

Skąd wzięło się to moje poczucie rezygnacji? Myślę, że załatwił mnie psychicznie widok szamba. Pogodziliśmy się z tym, że trzeba wymienić piec c o na bardziej ekonomiczny i że nie wchodzi w rachubę montaż pompy ciepła, jak pierwotnie zakładaliśmy. Pogodziliśmy się z tym, że trzeba wymienić część instalacji. Podczas tego pobytu okazało się, że nie ominie nas modernizacja łazienek, ponieważ czego nie ruszymy, to zaczyna się sypać. Szambo, które wydaje się być w fatalnym stanie (po pobieżnych oględzinach), to już było dla mnie za wiele, jak na jeden dzień. 


Szambo porastają wieloletnie chaszcze.

Wywrócony kominek szamba


A to jest basen przeciwpożarowy.
Cholera wie, co z nim zrobić.
Na oczko wodne za duży, na basen za mały.

Miałam jednak tego dnia jakiś znaczny spadek endorfin. Po przebudzeniu się następnego dnia pogodziłam się i z modernizacją szamba. Wpływ na moje lepsze samopoczucie mieli też nasi sąsiedzi, którzy zapewnili nas o swojej pomocy i chęci współpracy przy organizacji różnego typu imprez. Jak jest się zupełnie nowym w środowisku, każdy taki miły gest daje poczucie bezpieczeństwa.


Ten pracowity dla Krzysia, a dla mnie trudny dzień zakończył się bardzo optymistycznie. Od sąsiada J. dostaliśmy w prezencie oryginalną, pochodzącą z Dworu szafę na broń, którą babcia wymieniała pośród dworskich mebli, jakie przepadły w mroku historii. 




Jest to drugi mebel, który udało się odzyskać. Pierwszym był majolikowy stolik, który został rodzinie oddany zaraz po wojnie. Ciekawe, ile jeszcze kryje się po tutejszych stodołach elementów  dworskiego wyposażenia? Liczymy na to, że kiedy ludzie dowiedzą się, że Dwór powrócił do potomków rodziny Feill, być może sami zechcą przekazać niepotrzebne im już graty? Jak bowiem takie stare struple mogłyby konkurować z nowoczesnymi meblami ze sklepu? :-) A nam się przydadzą, choćby jako muzealne eksponaty ;-) Szafa na broń zachowała się w dużo lepszym stanie, niż to wynikało ze wcześniejszych opowieści darczyńcy. Czytelnicy mojego bloga Magia w Tuskulum wiedzą, że nie z takimi stanami zachowania starych mebli mieliśmy już do czynienia i sobie poradziliśmy.

7 komentarzy:

  1. Fantastycznie, że stare meble wracają powoli na swoje miejsce! A wszystko inne powoli się ułoży, przecież nie od razu Kraków zbudowano ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To Twoje ostatnie zdanie powinnam sobie powtarzać w chwili, kiedy popadam w zniecierpliwienie i pesymizm.

      Usuń
  2. Idźcie do przodu małymi krokami, nie ubieraj od razu 7-milowych butów. Super, że macie w nowym miejscu życzliwych ludzi, to bardzo ważne. Zobacz, drobne rzeczy, a jak miłe i istotne. Dacie radę, mówię po raz kolejny. Powodzenia:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo bym chcial by tak bylo. By wrocily do Was meble, drobiazgi. Choc w malenkiej czesci. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasami cuda się zdarzają, jak widać na powyższym przykładzie :-)

      Usuń
  4. a może nie tylko meble ale dawni pracownicy lub ich potomkowie wrócą. podobno takie sprawy się wydarzają - i wtedy zaczyna się robić ciekawie. wracają miejsca opowieści i rzeczy.
    a ta dziura - to staw całkiem ładny będzie, przecież staw był kiedyś w każdym dworze. a na serio - biorąc pod uwagę niesprawność hydrantów taki staw to skarb.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy miły komentarz :-)