6.05.2014
Z nieznanych mi powodów mam chody tam u góry. W dzień moich
urodzin, czyli 4 maja, zaświeciło słońce. Zimno było wprawdzie pioruńsko, ale promienie
słoneczne ogrzewały nasze wyziębione we Dworze ciała. W każdym razie, mimo
syberyjskiego wyżu, na zewnątrz w słońcu było cieplej, niż we wnętrzu budynku.
Ten dzień chciałam spędzić w psiejskiej atmosferze, dlatego zaprosiłam do Dworu
swoje krakowskie koleżanki właścicielki i hodowczynie golden retrieverów.
Sympatycznie spędziliśmy dzień przy grillu w towarzystwie szóstki goldenów.
Dziewczyny przywiozły tort (nawet ze świeczkami!) oraz prezenty- książkę i
zbiór wierszy wraz ze szkicami jednej z nich.
Zawsze podczas naszych psiejskich spotkań, robimy setki zdjęć naszym coraz już starszym pupilom. Spotkanie odbywało się w niedzielę, kiedy zarówno mieszkańcy, jak i turyści licznie spacerują koło naszego obejścia. Mieszkańcy wioski zapewne już przywykli do naszej trójki goldenów. ciekawe, co sobie pomyśleli, jak zobaczyli szóstkę takich samych psiaków? :-)
Ustawianie do wspólnej fotografii
Totalne rozprężenie
Udało się, ale szóste zniknęło :-)
Od lewej:Fiona, Mantra, Lula, Szyszka i Jaskier.
Moje: Jaskier
Moje: Fiona
Nadal moje: Gaja
Nie moje: słitfocia Lula i Szyszka
Następnego dnia, z rozmowy telefonicznej z naszym przyszłym
niedoszłym sąsiadem z Zapusty, dowiedzieliśmy się, że pod naszą nieobecność
wybuchła tam awantura. Choć dla naszego sąsiada i przyjaciela nie było to zbyt
zabawne, my pokładaliśmy się ze śmiechu. Rzecz bowiem poszła o to, że nasz
przyjaciel został oskarżony, iż rozpił naszego drugiego sąsiada. Może nie
byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że ów rzekomo rozpity sąsiad jest
znanym na cały powiat wieloletnim pijakiem. Ja protestuję! Mieszkamy w Zapuście
od lat i nigdy nie mieliśmy tam żadnych tego typu cyrków. Kiedy tylko wyjechaliśmy,
zaczyna się dziać coś ciekawego, a nas tam nie ma. Czas już wracać do domu.
A propos powrotu do domu. Od jakiegoś czasu zastanawiamy
się, czy nie zapomnimy zabrać naszego kotka, który jest zamknięty w kuchni.
Kotek przez te 10 dni przybrał na wadze znacznie, gdyż z poczucia winy karmimy
go szynkami i innymi specjałami. Myślę, że kicia nie ma się co uskarżać na
warunki i chwilowy brak wolnego wybiegu. Po konsultacjach z mądrzejszymi od nas
w sprawach kocich zdecydowaliśmy nie wypuszczać jej jednak z tej kuchni. Może
się zdarzyć, że jak będziemy wracać, nie znajdziemy kici.
A propos kotka. Pewnego dnia, kiedy szłam przez wieś
zobaczyłam podobną kotkę tricolorkę do naszej Tissai. Była tylko mniejsza i
miała więcej białego koloru w umaszczeniu. Nie mogłam się oprzeć jej urokowi.
Przykucnęłam, zawołałam kici-kici i kotka była już w moich ramionach. Szłam z
kotkiem dobrych kilka metrów, kiedy ta zobaczywszy zbliżającego się do mnie
psa, wymknęła mi się z objęć i zniknęła w gęstwinie przydrożnych krzaków.
Zapomniałabym o tej przygodzie, gdyby nie fakt, iż następnego dnia znalazłam
ową kicię pod drzwiami Dworu. Kicia zapewne uznała, że kot raz macany należy do
macanta. Sekundę potem kot już był w moich ramionach. Próbowałam zdjąć z siebie
czepliwe zwierzę, ale ta weszła mi na plecy. Tu już była potrzebna interwencja
Krzysia. Zdjął kotkę i wystawił ją za bramkę. Ale z kotami to nie jest prosta
sprawa. Wróciła jeszcze szybciej, niż wyszła. Trzeba było wyciągnąć większy
kaliber, wypuściliśmy psy i dopiero wówczas kicia zniknęła.
To nie tak, że mamy nieczułe serca. Kicia ma właścicieli, to po pierwsze. Po drugie, nawet, gdyby chciała ich zmienić, to nie możemy przygarniać żadnych kotów i przyzwyczajać ich do miejsca i do siebie, ponieważ wyjeżdżamy i nie wiadomo, kiedy będziemy z powrotem. Po trzecie nie wiemy, jak zareagowałaby nasza stara kotka na towarzystwo. Po czwarte i najważniejsze- nie chcemy mieć żadnych więcej kotów.
To nie tak, że mamy nieczułe serca. Kicia ma właścicieli, to po pierwsze. Po drugie, nawet, gdyby chciała ich zmienić, to nie możemy przygarniać żadnych kotów i przyzwyczajać ich do miejsca i do siebie, ponieważ wyjeżdżamy i nie wiadomo, kiedy będziemy z powrotem. Po trzecie nie wiemy, jak zareagowałaby nasza stara kotka na towarzystwo. Po czwarte i najważniejsze- nie chcemy mieć żadnych więcej kotów.
Kicia każdego ranka stawia się przed drzwiami Dworu, ale tym
razem tylnymi, którymi nie chodzą psy. Niezależnie od tego, co dzieje się w
moim sercu, ignoruję ten fakt, bo gdybym rozczulała się nad każdym zwierzakiem,
skończyłabym, jak Violetta Villas. Brr…!
Boskie zdjęcia. Po raz kolejny mówię, że goldenki to po pierwsze najpiękniejsze pieski, a po drugie do Dworu pasują znakomicie. Wyobrażam sobie miny sąsiadów, wszak to już niezłe stadko.
OdpowiedzUsuńJaskierek, mimo wieku wygląda świetnie. Może trochę zatroskaną ma minę, ale to typowa mimika goldenkowa. Po Fionie kochanej widać, że sunia jest już staruszką, choć wciąż śliczną. Powtarzam Dwór i goldenki to para nierozłączna!!!!!!!
Ja koty wolę z daleka, ale jak widać ta kicia polubiła Was, mimo psów, mimo odrzucenia. Kto wie, czy nie przyjdzie Wam przygarnąć zwierzaka po przeprowadzce. Będzie tak częstym gościem, ze stanie się domownikiem. Liczę na to, ze przygarniecie (wiemy, ze to złe słowo) nowe goldenki. Piątka pasuje jak ulał:) Już Ty Kochana wiesz, o czym ja myślę:)
Buziaki i mizianki dla Mantrusi, Jaskra i Fiony, dla Gajki tez lecz delikatniejsze:)
Kochana, ja też koty wolę z daleka, zatem nie życz mi nowej lokatorki :-) Obyśmy wreszcie my mogli tam zamieszkać, a reszta poukłada się sama.
UsuńWszystkie wymiziane równie mocno, Gajka powiedziała: hrrrhrrr... :-)
Gadatliwa ta Gajka, gadatliwa. Pamiętam jak wielki szok przeżyłam, gdy wzięłam z zamachem wielką, puchata kulkę na kolana. Okazało się, ze ten puch to ściema, bo Gajka waży tyle co nic, chudzina, drobinka. Już szczeniaczek Izerek bił ja waga stokrotnie, za to Gaja czujnością przewyższa goldenki, ona wie, że nie każdemu można zaufać.
UsuńŻyczę Wam zamieszkania, goldenków (!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!) i .... życzliwości sąsiedzkiej i kociej, ha ha ha
Dziękujemy :-)
UsuńW sprawie 6 goldenów i co sąsiedzi pomyśleli - sąsiedzi pomyśleli, że im się dwoi w oczach.:-) Przy niedzieli, po sobocie to przecież całkiem możliwe.
OdpowiedzUsuńA nawiązując do zakończenia Twojego wpisu - nie chciałabyś mieć włosów jak Wioletta Villas?
O, nie nie, bo to była peruka! A pod peruczką rzadkie włoski. Póki co, odpukać, zadawalam się swoimi :-)
UsuńŻycie zaczyna się po czterdziestce. Pełne niespodzianek - a tych najbardziej słonecznych Ci i Wam życzę.
OdpowiedzUsuńI ja mam taką nadzieję, że życie dopiero się zaczyna, szczególnie, że przed nami nowy początek ;-) Dziękujemy :-)
UsuńTaka 40-stka zdarza sie tylko raz:)) Riannon, zycze Ci prostej drogi do celu. Sil i pogody ducha, choc ta, jak widze , Cie nie opuszcza.
OdpowiedzUsuńNie moge sie napatrzec na psy:)
Z tą prostą drogą, to niestety tak łatwo nie będzie, bo nam się akurat skomplikowało, ale wciąż mam nadzieję, że los będzie nad nami tak samo czuwał, jak to zazwyczaj było. Bo działamy w słusznej sprawie.
UsuńPogoda ducha czasem mnie opuszcza, ale może tym bardziej będzie smakował przyszły sukces, jeśli nam się oczywiście uda. Bo na razie zastygliśmy w bezruchu, o czym będę pisać wkrótce.
Przeczytalam wlasnie..w Gornej Chacie. No zesz!!!
Usuń