Z Woli wracaliśmy w świetnych humorach (nie zapomnieliśmy zabrać kotka :-) Miło spędziliśmy
czas, trochę zajęliśmy się pracą, a trochę rozrywką. Zapomniałam wprawdzie
zabrać ze sobą moje frywolitkowe robótki, ale miałam gitarę i sobie na niej
grałam. Po pobycie w Prowansji, kiedy świetnie bawiliśmy się tam przy gitarze,
postanowiłam przepisać mój stary śpiewnik, by nie czuć zażenowania z powodu
obecności w nim infantylnych piosenek z wczesnej podstawówki. Być może poważnie
powrócę do grania, postaram się też wkręcić do jakiegoś regionalnego zespołu.
Tak bardzo brakuje mi muzyki, że mogę śpiewać i ludowe, byle prezentowały jakiś
przyzwoity poziom.
Wracając do domu, głowę mieliśmy nabitą nowymi pomysłami i
marzeniami. Na dniach nabywcy naszego domu-Asia i Kuba- mieli sfinalizować sprzedaż
swojej nieruchomości, która miała sfinansować przez nich zakup naszego domu w
Zapuście. Minęło pół roku, odkąd Kuba poprosił mnie o przytrzymanie dla nich
domu, sprawy się komplikowały, przedłużały, wreszcie to miało się pozytywnie zakończyć. Po
cichu myśleliśmy, że lada dzień wrócimy do Dworu, może nawet za dwa tygodnie z
pierwszym transportem rzeczy?
Tymczasem wszystko się rypło...
Ale zacznijmy od początku.
Kiedy Kuba z Asią 1 grudnia zdecydowali się na zakup naszego domu byliśmy
szczęśliwi. Zbyt szczęśliwi. W przypływie entuzjazmu pochopnie zaproponowałam
im, żeby traktowali dom, jak swój i przyjeżdżali do niego jak do siebie. W
końcu umówiliśmy się, że przy następnej wizycie zostanie zapłacona zaliczka,
zatem te grosze za pobyt nie mają żadnego znaczenia. Wycofałam dom ze
sprzedaży, zawiesiłam agroturystykę, by nabywcy mieli swobodę w terminach
przyjazdów, przygotowałam im pokój, gdzie mogli przechować swoje zwożone
rzeczy. Kuba z Asią przyjechali do nas na Sylwestra by spędzić w domu cały
tydzień. Przywieźli pudła z rzeczami, które zdeponowali w przygotowanym pokoju.
Spędzili miło z nami czas, przez cały
pobyt nie wspomnieli o sprawach finansowych. Niestety, na koniec nie wspomnieli
też o rozliczeniu się za pobyt, a mnie było głupio domagać się tego, skoro
otwarłam dla nich serce i swój dom. Zamiast o finansach wysłuchiwaliśmy więc
opowieści „gwiazdora wieczoru” o jego kontaktach w świecie artystów i polityków
(jakby to robiło na kimś jakieś wrażenie) oraz o przodkach noblistach,
niejakich Fajansach. Bardzo to było sympatyczne, ale jakoś nie na temat. Atmosferę
psuło mnie i Krzysiowi chamskie zachowanie Kuby względem Asi. Poniżał ją publicznie,
nie dopuszczał do głosu, robił przytyki, jak pięcioletniemu dziecku (dosłownie
w stylu „nie garb się”) Asia milczała, a my nie wiedzieliśmy, gdzie podziać oczy.
Cóż, cudze relacje nie są naszą sprawą i nie mamy prawa się w nie wtrącać.
Niemniej jednak gdy zostawaliśmy sami, nie mogliśmy się powstrzymać od
komentarzy takiego zachowania, które było dla nas absolutnie nieakceptowalne.
Podczas tych wspólnych wieczorów, oglądaliśmy też niestety
wątpliwej jakości wyuzdane fotografie autorstwa Kuby nagich modelek
przyobleczonych w konopne sznurki, a sytuacja niejako zmusiła nas, by uznać te
dzieła za sztukę. Nie byłabym teraz taka złośliwa, gdyby nie fakt, że cała ta
sprawa kupna domu, była jedną wielką manipulacją obliczoną na oszukanie nas.
Ostatniego wspólnie spędzonego wieczoru sama podjęłam temat
zaliczki. Umówiliśmy się, że czekamy do 1 marca, wówczas odnawiam ogłoszenia o
sprzedaży domu, jeśli nie ogarną się finansowo do tej pory. Nie ogarnęli się. Przyjechali
na ferie, potem na Święta Wielkanocne. Mimo upływu terminu trzymałam dom dla
nich. Podczas ich pobytu w okolicach świąt miało dojść do wpłaty pierwszej raty
i do zawarcia umowy przedwstępnej. Nie wiem, co trzeba mieć w głowie, aby
zaproponować nam 10 % kwoty za dom, a resztę w niewiadomym czasie? Próbowaliśmy
ustalić chociaż jakieś terminy spłaty rat, ale osiągnęliśmy jedynie to, że Kuba
stracił klasę (o ile kiedykolwiek ją posiadał) i zaczął się denerwować wylewając swoją frustrację na mnie. To było
też bardzo wymowne, że pokrzykiwał na mnie, nie na Krzysia, który siedział obok i był równie zaangażowany, jeśli nie bardziej, jako właściciel domu, jak ja. Biorąc pod uwagę
jego zachowanie względem Asi, ten emocjonalny sadysta postanowił uderzyć we
mnie. Zarzucił mi nieuczciwość i chęć oszukania ich. Mnie, która od grudnia
otwarła do ich dyspozycji dom i cierpliwie czekała na sfinalizowanie sprawy.
Nie życzę sobie pokrzykiwania na mnie w moim własnym jeszcze domu, zatem dłużna
Kubie nie byłam, choć mocno się powstrzymywałam. Mimo wszystko byli gośćmi w
moich progach. I oczywiście nadal miałam nadzieję na pozytywne sfinalizowanie
sprawy. Dziś jednak żałuję, że nie powiedziałam mu wszystkiego tego, co
powinien o sobie wiedzieć. Jakim okazał
się podłym krętaczem.
W sumie taki mógłby być koniec tej smutnej historii,
mogliśmy w tym momencie rozstać się bez większych urazów. Cóż, nie wyszło,
interesy się nie udały, takie życie, do widzenia, do widzenia. Trudno,
straciłam czas i pieniądze, ale na drugi raz nie będę już taka naiwna.
Kuba jednak postanowił brnąć w swoje krętactwo dalej i to
już był chwyt poniżej pasa. Kiedy pakowaliśmy się na Wolę (oni mieli
zostać, przy okazji popilnować domu) okazało się, że znalazł innego kupca na
swoją nieruchomość (tak z dnia na dzień) i że będzie miał za dwa tygodnie dla
nas całą kwotę. Pół biedy, jak krętactwo nie wychodzi poza ściany jednego domu.
Nie, Kuba zamówił ludzi do remontu i koszenia sadu, bo za dwa tygodnie będzie
właścicielem. Nie uwierzyłam mu, ale nie mogłam też mieć pewności, że
rzeczywiście stał się jakiś cud. Wyjechaliśmy na Wolę, a tymczasem…
Codziennie byliśmy w kontakcie i codziennie słyszeliśmy o
postępie sprzedaży jego nieruchomości, co miało chyba poprawić nasze
samopoczucie. Owszem, poprawiło, przygotowywaliśmy się na rychłą przeprowadzkę
i załatwienie ważnych urzędowych spraw. Tymczasem Kuba z Asią, po przyjęciu jakichś
swoich gości na długi weekend, spakowali swoje wszystkie rzeczy, które wcześniej
przywieźli, zostawili w pokoju jakieś
śmieci, żeby objętość się optycznie zgadzała i zniknęli jeszcze przed naszym
powrotem. Co ciekawe, po zniknięciu nadal brnęli w swoje kłamstwo o rzekomej
sprzedaży nieruchomości. Jeszcze w dzień owej „sprzedaży” czatowałam z Asią na
facebooku, gdzie opowiadała mi o tym, jakie ma plany w ogrodzie odnośnie malin,
ćwir, ćwir ćwir...
Nagle ucichli. Prawdopodobnie zorientowali się, że dłużej tej sprawy nie
da się pociągnąć. Kuba zachował się jak prawdziwy rasowy tchórz. Zamiast sam
zadzwonić i poinformować Krzysia o swoim krętactwie, wysłużył się kolejny raz
Asią, która zapłakana zadzwoniła i poinformowała, że nie mogą nabyć naszego
domu, bo ich na to nie stać.
Ręce nam opadły. Kiedy po kilku dniach doszłam do siebie,
wystawiłam im rachunek za pobyty, który uiścili i tylko dlatego ów znany
warszawski fotograf nie występuje w moim wpisie pod swoim rodowym nazwiskiem.
Długo się zastanawiałam, czy warto opisać tę historię, a
przynajmniej, czy zrobić to teraz, czy po sprzedaży domu. Z jednej strony
obawiałam się, że potencjalni klienci mogliby się przestraszyć, że jeśli coś
pójdzie nie tak, zostaną przeze mnie opisani (nie zostaną), z drugiej jednak
strony ta sprawa nadal leży mi głęboko na sercu i nadal tę historię przeżywam.
Wielu z moich znajomych, którzy wiedzieli, że na bank miałam już świetnych
klientów i innych nie szukam, pyta co się stało i domaga się szczegółów. Z trzeciej
strony chciałabym, by była to przestroga dla innych sprzedających swoje
nieruchomości. Do tego wpisu trochę natchnęła mnie historia właścicieli Górnej Chaty. Była nieco inna, ale również wiązała się ze sprzedażą ukochanego domu i
przyjaźnią z przyszłymi nabywcami. Gdybym przeczytała tę ich historię pół roku
wcześniej, być może nie wykazałabym się taką naiwnością.
Nigdy nie piszę na blogach o osobach trzecich, gościach, czy
normalnych klientach, nawet jeśli interesy między nami nie wychodzą. Ewentualni
potencjalni nabywcy naszego domu nie mają się czego obawiać, że zostaną
bohaterami wpisu jeśli mają uczciwe zamiary. To, że interesy mogą nie wyjść, że
bank nie udzieli kredytu jest sprawą normalną. Nie mam jednak litości dla
oszustów i krętaczy. Nie obchodzą mnie relacje międzyludzkie oraz wszelkie
patologie jeśli nie uderzają bezpośrednio we mnie. Jestem naprawdę osobą
tolerancyjną, póki coś nie zagraża mojemu bezpieczeństwu. W tym wypadku byliśmy
zagrożeni. Prawdopodobnie Kuba zamierzał za te 10 % ceny wprowadzić się do
naszego domu i lata zwlekać z zapłatą. Sprawa skończyłaby się w sądzie, trzeba
byłoby przeprowadzać eksmisję i jak mi jeszcze ktoś podpowiedział, zapewnić
eksmitowanym lokal zastępczy. Jak sobie to wszystko uświadomię, to mi włosy dęba stają na glowie.
Owszem, wykazałam się głupotą i naiwnością, ale ta historia
mogła mieć bardziej dramatyczny ciąg dalszy.
Jeszcze nie pozbieraliśmy się psychicznie po tym szokującym
dla nas wydarzeniu, a spotkała nas prawdziwa tragedia…
cdn...
cdn...
Przykro mi niebywale z powodu calej tej paskudnej historii... całe szczęście w nieszczęściu że faktycznie nie skończyło się gorzej!
OdpowiedzUsuńA mogło, bo nam bardzo zależało na dokończeniu transakcji, szybkiej przeprowadzce i żeby mieć to wszystko już z głowy. Wdepnęlibyśmy w niezłe głowno.
UsuńCzyli 10% i żadnego wprowadzenia aż cała forsa będzie na koncie.
OdpowiedzUsuńJak gdzieś usłyszałem:
Oszukać mogą nas tylko ci, którym zaufamy.
Trzymaj się i nie daj się.
Zależy mi na tym, by szybko przeprowadzić się do Dworu, zatem jeśli z nabywcami podpiszę umowę notarialną dającą mi gwarancję spłat w konkretnym terminie (ale przeniesienie własności po wpłaceniu całej kwoty) to nie widzę problemu, żeby mogli sobie zamieszkać. Będę już ostrożna po tej przygodzie i na pewno nie pozwolę drugi raz się wykorzystać.
UsuńNie żartuj .Wcześniej nie komentowałam tylko trzymałam kciuki. Dzisiaj jest tak - jest wycena, jest zdolność kredytowa, jest biznes-plan ( agroturystyka) jest kasa. 100%. Ty bierzesz pieniądze a nabywca ma kredyt zabezpieczony na hipotece. I to już nie jest twój problem. Inaczej się nie da.
UsuńO rany, w głowie się nie mieści. Ludzie mają tupet... niestety. Nie, to złe słowo. Faktycznie te, których użyłaś, jak "krętacze" pasują tu dużo lepiej... Trzymajcie się. Życzę Wam solidnych nabywców.
OdpowiedzUsuńPowiem Ci szczerze, że wiele epitetów i złośliwych komentarzy cisnęło mi się podczas pisania tego tekstu na klawiaturę, ale wówczas zrobiłoby się niemiło. Przede wszystkim dotyczyły zachowania głównego bohatera względem jego partnerki i jej syna. To okropne wpaść w łapska takiego typka (archetyp Sinobrodego). Ich związek to nie moja sprawa, ale bardzo polubiłam Asię i jest mi jej bardzo szkoda. Za kilka lat bedzie emocjonalnym wrakiem.
UsuńTeż znam jedną taką parę. Dziewczyna ładna, miła a facet (ta para nawet trzydziestki jeszcze nie ma) traktuje ją jak... nie powiem dziecko, bo ja nawet dziecka z takim paternalizmem i brakiem życzliwości bym nie traktował. Po prostu okropnie. Że byłem tam w interesach, to musiałem tego wysłuchiwać...
UsuńA swoją drogą 7 żonie Sinobrodego by się nic nie stało, gdyby TYLKO do tego jednego, jedynego pokoiku nie zaglądała...
Fakt, zatem jeśli nie zajrzy, to może będą żyli długo i szczęśliwie, co daj im boże.
UsuńMatko i córko... to się nazywa szczęście w nieszczęściu... dobrze, że nie pociągnęło się to dalej... swoją droga albo to jacyś chorzy psychicznie ludzie albo gnoje wyrachowane do granic ... Mój kolega prawnik mówił że on przy sprzedaży swojego mieszkania miał w umowie taką klauzulę ze mieszkanie przechodzi na własność nabywcy , dopiero po zapłaceniu całej kwoty a wcześniej nie ma do niej prawa czy coś w ten deseń.. on się zajmuje przestępstwami gospodarczymi więc wie co robi...więc może warto przygotować taką umowę z prawnikiem do przodu, żebyście już spokojniej mogli patrzeć na kolejnych nabywców..Nie wiem czy Wam się chce i czy to w ogóle możliwe ale moim zdaniem sprawę z powództwa cywilnego to byłoby warto im wytoczyć .. tylko nie wiem czy u nas sądy w ogóle się do tego nadają ,ale dla mnie to jest czyste chamstwo i bezczelność a przede wszystkim wymierne przestępstwo które naraziło Was na konkretne straty materialne ( w końcu nie wynajmowaliście domu i nie zarabialiście nie prowadząc agroturystyki, w dodatku nie szukaliście innych kupców ) i psychiczne ... "zapłaciliśmy rachunki za pobyt i już nie było sprawy", a "biedna zahukana małżonka" popłacze w słuchawkę telefonu i po ptokach.. obawiam się że ta parka może oszukać następne osoby...
OdpowiedzUsuńDo dziś trudno mi uwierzyć, żeby ta cała sytuacja była przez nich zaplanowana z premedytacją. Poznawszy charakter głównego negatywnego bohatera, skłaniam się ku opcji, że była to czysta improwizacja. Podeszliśmy do sprawy z sercem, a ten krętacz po prostu chciał to wykorzystać. Nie wiem, czego oczekiwał, że jesteśmy bardziej naiwni, niż jesteśmy?
UsuńTo oczywiste, że własność domu zostanie przeniesiona po spłacie całości. Nie miałabym jednak nic przeciwko, aby ktoś (uczciwy klient) zamieszkał i zaopiekował się domem już po umowie przedwstępnej, ponieważ i nam zależy, by szybko zaopiekować się Dworem.
Cieszymy się bardzo, że napisałaś Waszą historię, to taka przestroga i pomoc dla innych by byli zawsze ostrożni, cieszymy się również że jakoś mogliśmy pomóc naszym postem, to wszystko co nas wspólnie spotkało da nam więcej siły i sprawi że następnym razem kiedy ktoś będzie tak do nas słodko ćwierkał my może nie damy się nabrać.Trzymamy za Was kciuki, wiemy że wszystko się ułoży, już niebawem będziemy sąsiadami tego się trzymajmy :) Pozdrowionka z Górnej Chaty i do zobaczenia niebawem :)
OdpowiedzUsuńMy i Wy okazaliśmy się bardzo łatwym celem dla tego typu ludzi, ponieważ od lat otaczamy się jedynie dobrymi emocjami. Przyjeżdżaja do nas ludzie na wypoczynek lub by nabyć psa-przyjaciela, członka rodziny. Nasz instynkt samozachowawczy jest przytępiony, ponieważ omija nas na co dzień zło tego świata.
UsuńŻałuję mimo wszystko że nas to spotkało. Zanim wyprowadziłam się na wieś byłam zahukanym, nieufnym stworzeniem, które nie dopuszczało do siebie innych ludzi. 12 lat na wsi zmieniło mnie i "zakaziło" dobrą energią. Po tej przygodzie bardzo łatwo byłoby mi na powrót zamknąć się w sobie i przejąć zasadę dr Housa- "wszyscy kłamią". Mimo wszystko, choć z dużą dozą rezerwy, ale postaram się normalnie traktowac ludzi. Być może tak miało być i czegoś miało mnie to nauczyć. A może dzięki tej przygodzie uniknęliśmy w przyszłości większych prób przekrętów? Chyba nic nie dzieje się przypadkiem.
Dziękujemy za pozdrowienia. Mamy nadzieję, że niedługo Was odwiedzimy, choć trochę się boję, skoro macie jeszcze bardziej ekstremalna drogę, niż Jolinka, hi hi :-)
A ja napiszę krótko. Dom wasz byl wizytówką waszą jako hodowców.,jako gospodarstwo agroturystyczne.Kazdy kto raz miał okazje tam być podziwiał wasza prace. A wiec takie "dupki" nie moga zniszczyć dorego imienia tego pieknego zabytku.Burdel to pan fotigraf niech w warszawie zrobi bo Zapusta to miejsce relaksu i odpoczynku.Jest przykro ze was oszukał ale poniesliscie nie duze straty finansowe.O straconych nerwach juz nie mowie.
OdpowiedzUsuńMasz całkowitą rację- to jest właśnie sedno sprawy. Po prostu nie byli to ludzie, którzy zasługiwali na ten dom. Straciłam nerwy i czas, to prawda, ale wyciągnę z tego wnioski.
UsuńGorąco pozdrawiam :-)
I żegnaj Kubo - dupku, dobrze, że Zapusta, że Tuskulum nie wpada w ręce takiego człowieka. A może miało tak być, aby dom zyskał dobrych ludzie i obdarował ich dobra energią, abyście Wy mieli uregulowane sprawy finansowe i pewną satysfakcję i radość, że swój raj zostawicie dobrym ludziom. Wiem, że nerwy, stres, nadszarpnięta ufność i wiara w ludzi. Będzie dobrze, wierzę w to i trzymam kciuki. Co nas nie zabije to nas wzmocni, prawda?
OdpowiedzUsuńCo do ich stosunków i relacji. Nie zaprzątaj sobie tym głowy. Świata nie zbawisz, wszystkich nie zmienisz i im nie pomożesz. Niech każdy sobie żyje w swoim bagienku. Mamy całe szczęście wolność wyboru ludzi, z którymi się kumplujemy, przyjaźnimy, trzymamy.
Buziaki:)
Masz rację, to nie moja sprawa, może ona tak lubi być traktowana. Ja po prostu musiałam na to patrzeć, a Asię tak szczerze polubiłam. Póki tylko patrzyłam, nie była to moja bajka. Szlag mnie trafił dopiero wtedy, kiedy ten emocjonalny sadysta zaczął pogrywać sobie ze mną. Cóż, źle trafił. A ja złowiłam jeszcze jeden chory charakter na potrzeby mojej przyszłej książki, do mojej kolekcji wariatów ;-)
UsuńBardzo mi przykro z powodu całej tej historii, niestety opóźni to wasze plany. Ale mogło być dużo gorzej. Bardzo dobrze, że opisałaś tą historię, może będzie ostrzeżeniem dla innych. Ja jestem naiwna i chyba nie chcę tego zmieniać. Też miałam przykrą historię z pomocnikiem z polecenia. Jeszcze jej nie opisałam. Też mogło być gorzej. Też straciłam trochę pieniędzy, czasu i nerwów. Na razie nie chcę o tym myśleć. Ciekawe, bo typ, który mi zalazł za skórę też był macho, próbującym dominować psychicznie a właściwie wykańczać płeć przeciwną.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Was serdecznie i życzę dobrych kupców.
Tego typu faceci mają po prostu kompleks niższości, problemy z płcią przeciwną i wyżywają się na wg nich słabszych kobietach. Czasy im się pomyliły. Dziś nie wszystkie kobiety są słabsze psychicznie. Taki "macho", o którym wspominasz, to w rzeczywistości zakompleksiony mały fiutek próbujący się dowartościować.
UsuńUuuu... współczuję. Dobrze, że tylko tak się skończyło.
OdpowiedzUsuńAle Wasz domek chce trafić w dobre ręce, na które - jak widac - musicie jednak poczekać ;]
Powodzenia :)
Poczekamy, bo i tak nie mamy wyjścia. Z ludźmi nie ma problemu, bo chętni są. Problemy są z bankami i kredytami :-(
UsuńO rany,ależ się u Was działo!!!
OdpowiedzUsuńJestem w szoku!!!
Trzymam za Was kciuki Anetko i z serca życzę Wam by wszystko się ułożyło :)
Pozdrawiam cieplutko :)
Dzięki wielkie :-)
UsuńDuzo za duzo na wasze barki.
OdpowiedzUsuńTa historia , smierc Fiony..
Dacie rade?
Dobrze Cie rozumiem, to serce otwarte i wiara w ludzi. Potem czlowiek sam siebie pyta, czy jakies klapki na oczach mial??? Ja ciagle nie moge zapomniec .
Zagralabym z Toba w duecie...
"Zwykli ludzie nosza w sercach
Wiare w milosc, czasem smutek
W dzien powszedni, zamiast w swieta
Otwieraja swoja dusze.."
Razem z Lobaszewska:)
Damy radę, oczywiście, że damy radę. Wierzę, że po burzy zawsze wychodzi słońce...
UsuńNie, no nie do wiary! Pamiętam, jacy byliście szczęśliwi, że Zapusta idzie w dobre ręce, do wyjątkowych ludzi... No i okazali się wyjątkowymi oszustami. Ech, trochę się Wam sprawy pokomplikują, ale wierzę, że nie ma tego złego... mogła się ta historia skończyć gorzej - nie mielibyście ani pieniędzy, ani domu...
OdpowiedzUsuńW sumie to się Wam nie dziwię, my też otworzyliśmy serce przed naszymi nabywcami, bardzo ich polubiliśmy i choć mogliśmy potem sprzedać dom drożej, to czuliśmy się związani obietnicą. Mimo, że nie zapłacili nam całej kwoty, pozwoliliśmy im mieszkać i remontować dom, a sprawy z uzyskaniem kredytu mocno im się przeciągnęły. No ale my mieliśmy podpisaną umowę przedwstępną, jakby co ;)
Anetko, doczytałam w ostatnim komentarzu... smutno bardzo. Trzymajcie się jakoś. Przytulam ;)
Staramy się, bardzo dziekujemy za ciepłe słowa i wsparcie.
UsuńA+A+A+ IZEREK niebieski to moja rodzina. Jako gość chętnie tu zaglądam i śledzę PANI interesujące wpisy . Pani Anetko, Panie Krzysiu -myślę, że wielkie serce włożone w ten piękny dom docenia przyszli nowi właściciele ,bo wierzę ,ze już wkrótce tacy się znajdą. Serdecznie pozdrawiam, życzę aby spełniły się wszystkie marzenia.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękujemy :-)
UsuńNie wykazalas sie glupota, czy naiwnoscia, a wiesz dlaczego, bo Wy jestescie dobrymi, szczerymi ludzmi a taka wsza jak p. fotograf po prostu to wykorzystal.
OdpowiedzUsuńWiesz, wazne jest to, ze w pore zauwazylas co sie swieci.
Szkoda tylko waszego czasu i zaangazowania w pomoc tym ludziom, a jeszcze dodam, ze Asi nie zaluje. Riannon to jest dorosla kobieta - widocznie takie relacje jej odpowiadaja.
Bardzo mi przykro z powodu smierci Suni, przytulam.
Szkoda, rzeczywiście, najbardziej szkoda właśnie mi tego czasu i zaangażowania, bo angażowaliśmy się całym sercem. Cóż, jak to mówią: jak sie ma miękkie serce, trzeba mieć twardą dupę :-(
UsuńPo szkodzie wszyscy są mądrzy, ale jak mówi przysłowie - interesy nie karesy.
OdpowiedzUsuń