Cieszą nas rzeczy oczywiste, na które może wcześniej nie
tyle nie zwracaliśmy uwagi, ale nie widziałam potrzeby, by o tym pisać. Cieszy
nas zatem każdy rozkwitający wiosenny kwiat. Ten przez nas posadzony i te
zastane.
nasze
kwiat niespodziewany
Każdego ranka poszukujemy nowych przejawów wiosny. Jakie to
niespodzianki mogą kryć się jeszcze na tym terenie? Z tej racji, że od trzech
tygodni pracujemy niemal na akord w ogrodzie, cieszy nas każdy odzyskany spod
chaszczy ar ziemi.
I cieszy nas zapowiedź dżemu z mirabelek.
Cieszą nas przejawy ludzkiej życzliwości, które objawiają
się tym, że jeszcze nieznajomi nam ludzie, prawdopodobnie sąsiedzi, zatrzymują się i życzą nam wszystkiego
dobrego na nowy początek.
Cieszy nas to, że jeden sąsiad zamiast napalić w piecu "starymi rupieciami" po prostu nam je podarował.
Owszem, obiecałam sobie że nie będę nabywać mebli do renowacji, ponieważ nie
mamy na to absolutnie czasu, ale jak tu nie przygarnąć szaf, których los miał
zakończyć się w piecu?
Jedna z kilku podarowanych szafek
Drugi sąsiad natomiast wpadł z wielkim bukietem magnolii,
migdałków i wysokoprocentowym dodatkiem, również życząc nam wszystkiego co
najlepsze na nowym miejscu. I jak tu się zatem nie cieszyć?
Zdjęcie bez pieska Jaskierka byłoby oczwiście nieważne :-)
I jest jeszcze niespodzianka od Kasi Alzackiej, która
przesłała mi z dalekiej Francji różne cudeńka. Haftowane serwetki, obrusik na
stół, a nawet kwiatki do posiania. Oczywiście, że posieję kwiatki na rabacie.
Każdy z nich będzie przypominał mi o ludzkiej życzliwości.
Kilka ostatnich dni Chłop spędził na usuwaniu resztek po
koszmarnym iglaku, który rósł tuż przy Dworze. Było to ogromne wyzwanie,
ponieważ najpierw trzeba było odkopać korzenie i dostać się poniżej gruntu, a
potem wyciąć to po kawałeczku.
Dysponujemy piłą o przeciętnej długości
prowadnicy, zatem cięcie za jednym zamachem nie wchodziło w grę. Cierpliwie,
centymetr po centymetrze, kawałek po kawałku, ostrząc zęby piły co kilka minut,
Chłop uporał się z tym klocem. I oczywiście, ucieszył się z wykonania zadania,
jak mało z czego.
Ostatnio pisałam, że Chłopa męczył jakiś dziwny kaszel,
który wyglądał bardziej, jak alergia, niż infekcja. Okazało się jednak, że była
to infekcja, bo przeszło na mnie. Ja nie mam problemu z identyfikacją
przypadłości, ponieważ klasycznie boli mnie gardło, mam katar i ogłuchłam, a
lada moment zacznę kaszleć. Do apteki w Gdowie zaglądamy częściej niż do
spożywczego. Uważam, że należy się nam jakaś karta stałego klienta :-) Na
szczęście infekcja przebiega bez gorączki, więc choć oklapłam, tak całkowicie
nie wyeliminowała mnie z prac przy obiekcie.
I wiecie co? To mnie też cieszy, że przypadłość Chłopa
okazała się infekcją, ponieważ głupio byłoby mieć alergię na własny dom ;-)
Kawał roboty. Zuch z Chłopa. Czy to na tym klombie będziesz miała 3 kolory róż?
OdpowiedzUsuńNa obwodzie koła już posadziłam trzy odmiany, w trzech kolorach: czerwonym, białym i żółtym. Czekam teraz na wizytę Ani z bloga Fajne Ogrody, która mi ogarnie całą resztę i być może zaproponuje więcej róż na klombie. Na razie mam ich tam... 30 sztuk :-)
UsuńPewnie wydawało się dużo - póki nie zostały posadzone na miejscu przeznaczenia. :-)
UsuńU mnie też czas ogrodowy.
Rzeczywiście, zniknęły na tym klombie. Jak urosną, będzie pięknie :-)
UsuńPrzypomina mi się Pałac w Pakoszowie - idzie się do niego drogą żwirkową, pośród dwóch rabat z różami" Fairy", w kolorze głębokiej czerwieni. Dobrze to wygląda.
UsuńMy na nieszczęście mamy do dworku i wokół klombu drogę asfaltową i trochę czasu upłynie, zanim to zmienimy, bo są większe priotytety do remontu.
Usuńmoim zdaniem to nie był koszmarny iglak, tylko piękne, dorosłe drzewo (świerk, daglezja- ??), które było częścią historii tego miejsca. No i było życiem. Można było powyższyć koronę, odsłaniając widok na dwór. Wyciąć to nie sztuka.
OdpowiedzUsuńMegi, to była daglezja posadzona za czasów okupacji dworu przez Politechnikę Krakowską w latach 80-tych. Dla nas to nie jest żadna historia. Rosła 7 metrów od wejścia głównego, system korzeniowy podchodził pod budynek, a co najważniejsze, była od góry do połowy sucha. Zasłaniała bryłę dworu i szpeciła całą posiadłość. Gdybyśmy podwyższyli koronę, zostałby nam sam suszek. To drzewo nie było życiem, bo umierało. Pisałam o tym na blogu i zamieszczałam zdjęcia, zerknij:
Usuńhttp://dwor-feillow.blogspot.com/2014/08/urzednicze-tango-cz2.html
Bardzo lubimy drzewa i nigdy nie zdecydowalibyśmy go się usunąć, gdyby nie zaszła taka konieczność. Posadzimy w swoim życiu niejedno drzewo. W odpowiednim ku temu miejscu.
Dodam jeszcze, że jak już udalo się nam zmusić panie urzędniczki do przybycia na wizje lokalną, zaleciły nam usunięcie kilku zdrowych modrzewi z tyłu dworu, które rosną bardzo blisko oraz głogi sadzone jeszcze przez pradziadka Chłopa. Stanowczo się na to nie zgodziliśmy. Jak wspomniałam, bardzo lubimy drzewa i bez wyraźnego powodu ich nie usuwamy.
UsuńNie wiem, od czego zacząć....
OdpowiedzUsuńChyba od gratulacji, że jeszcze dajecie radę mimo morderczego tempa, ogromu prac i co tu dużo mówić, nadrabiania zaległości nagromadzonych przez lata. Powinniście medal dostać, a przodkowie powinni Was specjalnym mocami otoczyć, bo nie każdy chciałby się za to zabrać. Zatem podziwiam i podziwiam:)
To miłe, że odnajdujecie ludzkie odruchy, bezinteresowne od obcych osób. To cieszy i umacnia wiarę w ludzką dobroć. Pozazdrościć sąsiadów i nie tylko:)
Jaskierek nie mógł widocznie doprosić się zdjęć i został zmuszony do wciśnięcia się w kadr. Cały czas czekam na fotki psiej gromadki na tle dworu, czekam i czekam...
Cieszę się tez ogromnie, ze to infekcja. To znaczy, ze to tylko infekcja, która da się poskromić i o niej zapomnieć, a nie alergia, która u Chłopa mogłaby być niezbyt przyjemna. Zdróweczka:)
Co do mirabelki to w tym roku wyjątkowo mnie wkurzyły. Wiem że je lubisz, ja Twój dżemik z mirabelek też uwielbiam. Ale zwróć uwagę na to, ze zawsze robi się ciepło, białe kwiaty zakwitają w ciągu dosłownie jednego dnia i natychmiast przychodzą chłody. Tak jest zawsze, obserwuję to zjawisko od lat. W tym roku wyjątkowo już czekałam na ciepełko a tu te paskudy po pierwszym słonecznym dniu rozkwitły i zimnica powróciła. Brrr.....
Życzę Wam sił, zdrowia, optymizmu i radości z drobiazgów:)
U nas, odpukać wyjątkowo ładna pogoda. Mamy zatem nadzieję i perspektywy na piękne kwitnienie jabłoni, które już zaczynają rozwijać kwiaty.
UsuńFotki, cóż, hmm... :-) Postaram się pamiętać. Masz rację, Jaskier domaga się uwagi, bo nie mamy zbyt wiele czasu na dopieszczanie naszych milusińskich. Muszą dzielnie znosić nasze obecne tempo życia, a jest ono tak duże, że nie moge się nadziwić, kiedy przychodzi wieczór.
Już od dawna wiadomo, że ... jak dobrze mieć sąsiada :)
OdpowiedzUsuńTo tak dla równowagi opisywanego wcześniej, a sprawiającego kłopoty sąsiada J :-)
UsuńPrzegapilam tego posta:)
OdpowiedzUsuńPiekne to zdjecie z magnoliami i domownikiem;)
Soplica dla zdrowotnosci?
Zdrowia wam zycze i duzo sile:) "A ludzi doberj woli jest wiecej";)))