Kilka dni temu sąsiadka zapytała nas, czy czujemy się we
Dworze już jak we własnym domu. Szczerze mówiąc, to jeszcze nie za bardzo się czuję,
ponieważ nie mam okazji tego rozważać. Moje zwoje mózgowe zajęte są całą
logistyką: planowaniem inwestycji,
organizacją życia codziennego, budowaniem przyszłości, myśleniem o upiększeniu terenu.
Nie mam jeszcze swoich ulubionych miejsc w domu, wygodnych sprzętów. W Zapuście
mieliśmy przytulny pokój z naszymi wygodnymi, ale już nieco sfatygowanymi
fotelami ratanowymi. Zostawiliśmy je obecnym właścicielom naszego byłego domu i jeszcze nie
upolowaliśmy nowych.
Nie, nie czujemy się jeszcze właścicielami dworu. Bliżej jest
nam w tej chwili do chłoporobotników. Każdego wieczora robię plany dotyczące ogarniania ogrodu, by rano, tuż po
śniadaniu, zabrać się do roboty. W cięższych pracach pomaga mi Chłop, który ma
dodatkowo wiele technicznych spraw do załatwienia.
Od Wojewódzkiego
Konserwatora Zabytków otrzymaliśmy zalecenie oczyszczenia terenu wokół Dworu,
co oznacza usuwanie samosiejek, opadłych i suchych gałęzi. Na hektarze jest
tego cała masa i nie ma szans, by zdążyć ze wszystkim w tym sezonie. Mimo to, pracujemy jak w amoku.
Grabienie trawnika i przygotowanie go pod koszenie,
które już zapewne będzie miało miejsce lada moment.
Pod stertą modrzewiowych gałęzi
odkryłam szczątkowo zachowany taras.
Zamówiłam już róże okrywowe, pochodne gatunku The Fairy,
w trzech kolorach- czerwonym (Fairy Dance), żółtym (Yellow Fairy) i białym
(White Fairy). Będą one okalały klomb przed Dworem. Z innymi zakupami kwiatów
wstrzymam się do maja, poczekam na Anię z bloga Fajne Ogrody, która przyjedzie, rzuci okiem na nasz
teren i zaprojektuje nasadzenia.
Kiedy jestem już tak zmęczona, że nie daję
rady pracować przy porządkowaniu terenu, robię inwentaryzację przyszłego
ogrodu, co też nie jest łatwe. Musimy przedzierać się przez gąszcz chaszczy, by
umiejscowić na planie wszystkie drzewa.
owe gąszcze nieprzebrane
Za tymi chaszczami jest dodatkowo ogromna dziura!
Plan robię w skali 1:100, co wydało mi
się najłatwiejsze do przeliczeń, ale rychło okazało się, że wyjdzie mi z tego
projekt o wielkości bliskiej Panoramie Racławickiej.
To jest jakaś 1/4 ogrodu, a może i nawet 1/5
Poprzednio pokazałam Wam prawie urządzony mniejszy salonik.
Nadal nie mamy weny, ani czasu, by zabrać się za renowację stołu, który tam
stanie. Tymczasem na allegro znalazłam nie lada gratkę.
Mój Chłop zawsze marzył o cesarskim kredensie. Nie bardzo domyślałam
się, co ma na myśli, wiedziałam tylko, że to eklektyzm. Akurat eklektyzmu nie
za bardzo lubię. To pomieszanie stylów, przerost formy nad treścią, łączenie ze
sobą elementów zupełnie do siebie nie pasujących, niezwykle mnie drażni.
Pewnego dnia, odpoczywając przy komputerze, przeglądałam oferty sprzedaży
mebli. W oko wpadł mi imponujący zarówno w formie, jak i w treści bardzo duży
kredens. Taki w sam raz do naszego dużego salonu. Kredens określony był jako
neorenesansowy. Eklektyzm, oczywiście, ale taki, który trzyma się jednego
stylu. „No przecież to jest właśnie kredens cesarski!”- zakrzyknął Chłop i
dokonaliśmy zakupu.
Pojawiło się pytanie, czy za tak atrakcyjną cenę mamy do
czynienia z oryginałem, czy z dwudziestowieczną kopią? Po detalach, typu zamki
oraz po konsultacji z sąsiadką, która "robi w zabytkach” ustaliliśmy, że to
jednak oryginał. Poza tym umówmy się, nikt nie zrobiłby kopii za takie marne
pieniądze.
Wprawdzie renowacja kredensu nie za bardzo byłemu
właścicielowi wyszła (wstawił np. ordynarne nowe śrubki), ale to detal, którego
na pierwszy rzut oka nie widać. Poza tym wiecie, jak to jest; mądry nie
zauważy, głupi pomyśli, że tak ma być :-)
Pomimo tego, że mnie od roboty wysiadł kręgosłup, Chłop
nabawił się dziwnej przypadłości objawiającej się kaszlem bez śladów infekcji
(podejrzewamy alergię na jakiegoś grzyba, bo dom jest bardzo zawilgocony), jesteśmy
naładowani pozytywną energią. Cieszymy się ogromnie, że mimo paru przeciwności
losu, możemy zaopiekować się z jednej strony rodzinną spuścizną, a z drugiej
strony zabytkiem, który tak naprawdę należy
do całego społeczeństwa.
Dobra energia przodkow tam krazy, Jestem o tym przekonana. Serio.
OdpowiedzUsuńKredens jest zjawiskowy..kto wie, czy wkrotce nie nabawie sie cesarskiego zamiast tego "kuchennego".
Znam dziewczyne, ktora ma fajne podejsci, pasje do projektownia ogrodow. Gdybys chciala sluze kontaktem.
I pozdrawiam niezmiernie wiosennie, z krainy kwitnacych bzow:)
W kwestii projektowania ogrodów korzystam z uprzejmości Ani z bloga Fajne Ogrody, która obiecała nam nie tylko poradę, ale i stworzenie profesjonalnego projektu całości, tak z dobrego serca :-)
UsuńCo do dobrej energii przodków, to my również jesteśmy o tym przekonani :-)
Dacie radę. Z takim zapałem i motywacją? Ogród ogarniesz, spoko. Wyczyścisz chaszcze, skosisz zielsko i trawę i już będzie fajnie. Chciałoby się zaraz, już, znam to! U Was są przynajmniej drzewa, jest park, ja miałam parę samosiejek w postaci dzikich czereśni, pokrzywy i zboże:)
OdpowiedzUsuńKredens wygląda, jakby się u Was urodził.
Myślę, że jakoś powoli damy radę ogarnąć tę rzeczywistość :-) Rzeczywiście, mamy sporo drzew. Trzeba je tylko oczyścić, odsłonić i na tej bazie coś stworzyć.
UsuńSzkoda, ze mieszkam tak daleko, bo przyjechalabym Wam pomoc, serio!
OdpowiedzUsuńSama marze o starym domu, z sadem, starymi drzewami i ogrodem do uporzadkowania...Wprawialabym sie pod Waszym czujnym okiem w tej ciezkiej fizycznej pracy:) i przy okazji pomoglabym sie Wam uporac z ugorem...
Poki co widze, ze klomb jest rozebrany, modrzew wyciety i po malu zaczyna byc widac slady Waszej pracy.
A meble macie bardzo ladne:) Mialam to juz napisac pod poprzednim wpisem z meblami...
Dojrzalam juz chyba do lubienia staroci, a tym bardziej oryginalnych staroci:)
Te podrabiane nie maja takiego klimatu...
Moze i moj wymarzony stary dom kiedys urzadze starymi meblami?
O, jaka szkoda, że daleko mieszkasz, bo pomoc by się przydała :-) Oryginalne meble będziemy się starali dobierać do pomieszczeń reprezentacyjnych. W miejscach narażonych na zniszczenie, zanieczyszczenie, typu kuchnie, toalety prawdopodobnie będziemy bazować na replikach, ale tych solidnych, które mają klimat.
UsuńZ tymi samosiejkami to niełatwa sprawa, będą odrastać, no chyba, że powydzieracie je z korzeniami; zastanawia mnie ten dół między drzewami, może go jakoś wykorzystać, a nie stoi tam woda przypadkiem? kredens podoba mi się, pasuje do tych wnętrz, taras to też pewnie poczeka na odsłonięcie spod warstw trawy; bardzo pracowity czas przed Wami, ale jakże przyjemny; pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTaki sam problem mieliśmy w Zapuście w sadzie, ale regularne koszenie kosą spalinową rozwiązuje problem. Młodziutki pędy żyłka usuwa razem z trawą.
UsuńDziura jest nieco mokra, szczególnie teraz po zimie, ale nie na tyle, by pokusić się i zrobić tam staw. Jedyne wyjście to jak tylko nie będzie większych problemów, zasypać. Ale to nie jest plan na cito.
Tak, jak piszesz, czas pracowity, ale jakże satysfakcjonujący :-)
Podziwiam jak zwykle wasz zapał i energię, choć roboty do ogarnięcia ogrom. Ale nie mam żadnych wątpliwości, że się uda, jeszcze przy pomocy Ani.
OdpowiedzUsuńKredens zachwycający , pasuje do dworu jak ulał! Fajnie, że wam się taka okazja trafiła. Teraz trzeba iść za ciosem i szukać foteli, trzeba wszak w czymś odpoczywać po znojnym dniu! Uściski!