Jeszcze kilka miesięcy temu rzadko pisałam na blogu, bo nie
było o czym. Teraz może też wpisy są nieczęste, ale sytuacja jest zupełnie
inna. Tyle się dzieje, że nie wiadomo, o czym pisać. A jak się dużo dzieje, to
i czasu brak.
Jak widać po ostatnich wpisach, staramy się na samym wstępie
naszego tutaj bytowania określić granicę wchodzenia nam na głowę. Przez pewien
czas obiekt stał pusty i niektórzy przyzwyczaili się, że mogą wyprawiać pod Dworkiem
różne hucpy. Pozostaje im tylko przyzwyczaić się, że zachowania uciążliwe nie
tylko nie będą akceptowane, ale będą opisywane na blogu. Mamy w zanadrzu kilka
pikantnych historyjek do opisania, jakie toczą się bądź toczyły wokół Dworku, dotyczących
zarówno sytuacji rodzinnej, jak i lokalnych kacyków, ale zostawię to na czas
bardziej stosowny. Dziś będzie wpis sielankowy.
Po awanturze związanej z rajdowcami rozmawiałam z przyjaciółką,
która przypomniała mi, że na początku mieszkania w Zapuście, też dochodziło
przez pewien czas do ostrych scen z miejscowymi zadymiarzami. Mieliśmy wówczas pana Henia do
pomocy, po tatuażach sądząc, byłego więźnia (choć zarzekał się, że to tatuaże
ze służby w marynarce). Pan Henio się nie patyczkował. Jeżeli zobaczył kogoś
buszującego tuż przy posesji, brał siekierę i szedł na rozmowę. Rozmowa zawsze
przynosiła pozytywny skutek. To mi przypomniało, że siekiera, prócz kosy
postawionej na sztorc, jest tradycyjnym argumentem polskiego chłopa. A chłop z
siekierą (poręczniejsza od kosy) ma zawsze rację.
Wróćmy jednak do obiecanej sielanki.
Na życzenie Anity, psiaki przed Dworkiem.
znudzona Mantra
Prace remontowe idą jak
krew z nosa, z powodu braku chętnych do roboty fachowców. Pewnych rzeczy
przeskoczyć się nie da, zajęłam się zatem ogrodem, w czym mocno przeszkadzają
mi warunki atmosferyczne. Po niemal dwóch tygodniach deszczów nastały dwa
tygodnie piekielnych upałów. Robimy jednak, co się da. Chwilowo dopieszczamy
rabatę przed domem.
Klomb obserwujemy, bo może są tam jakieś kwiatki, które
warto zachować?
Ciekawe, co to za kwiatki te żółte?
Jakiś czas temu kosaćce zakwitły, jak jakieś głupie. I
zrobiły się takie duże, że zdetronizowały naszą docelową dominantę, czyli zegar
słoneczny. Kosaćce są piękne, ale przesadzimy je pod koniec lata gdzieś na
boczek.
Nowo zakupione róże, odmiany The Fairy, choć jeszcze
malutkie, nieśmiało zaczynają kwitnąć.
Na rabaty zakupiłam 23 krzaczki lawendy, 10 trzmielinek (będzie ich więcej) i kilka juk karolińskich. I po kilku dniach od zakupu pojawiła się zagadka, dlaczego juka karolińska ma różny kwiat? Czyżby któras z nich to palma kokosowa? :-)
Na rabatce jest jeszcze łyso, bo roślinki są malutkie i
brakuje jeszcze róż. Róże w doniczce można sadzić cały rok. Udałam się w tym
celu do wypatrzonego z trasy centrum ogrodniczego w pobliskich Marszowicach.
Skusił mnie plakat : „Róże i krzewy ozdobne”. Gdy wjechaliśmy na teren,
pojawiła się pani z słuchawką przy uchu, której wyraźnie przeszkodziliśmy.
Chwilkę pokręciliśmy się przy roślinach, wybór róż był marny, ale wypatrzyłam jakieś
krzaczki. Nie przerywając rozmowy telefonicznej pani pilnująca, bo chyba złym
określeniem byłoby „sprzedająca”, poinformowała mnie, że to nie jest czas na
sadzenie róż i oczywiście jeżeli się bardzo upieram, to mi sprzeda. Na pytanie,
kiedy według niej jest odpowiedni czas na sadzenie róż, usłyszałam, żebym przyszła
w marcu, ewentualnie jesienią, ale oni są i tak nastawieni na sprzedaż hurtową.
No wie pani, przyjdzie dwóch dobrych klientów i róż już nie ma. Poczułam się
złym klientem i odechciało mi się zakupu wypatrzonych róż. Miałam też w planie
kupić kilka ozdobnych krzewów, ale najwyraźniej przeszkadzaliśmy pani pilnującej
centrum. Powiem szczerze, ręce mi opadły, bo spotykamy się tutaj z sytuacją
odwrotną. Jest duża konkurencja, ceny w sklepach są niższe od tych, do których
jesteśmy przyzwyczajeni, rabaty są wszechobecne, a sprzedawcy tak mili, jak
nigdzie indziej. Mamy możliwość wybrzydzania i kwalifikowania ulubionych
sklepów nawet po minie sprzedawcy. Nie muszę dodawać, że centrum ogrodniczego w
Marszowicach już nie odwiedzę, ani nikomu nie polecę.
Byliśmy pewni, że konkurencja dotyczy również różnego
rodzaju fachowców od spraw remontowych, ponieważ na każdym kroku roi się od
reklam firm. Niestety, jeżeli jesteś tu nowy, nawet polecenie nie pomoże.
Musisz być spokrewniony z wykonawcą, albo ktoś spokrewniony z fachowcem musi
cię bardzo polubić, by za łeb przyprowadził ci wykonawcę. Przykład? W kwietniu
udaliśmy się do zaprotegowanego warsztatu ślusarskiego, by zapytać o możliwość
zrobienia estetycznej bramy wjazdowej. Ślusarz rzekł, że ma czas w
październiku. Mimo szoku dotyczącego czasu przyklepaliśmy termin, bo to ponoć
najlepszy ślusarz w całej okolicy, ale i tak nie jestem pewna, czy termin
zostanie dotrzymany. Ślusarz ów miał się zgłosić z katalogiem, a do tej pory go nie ma.
O kłopotach z wykonawcami mogłabym jeszcze długo pisać, ale miało być
sielankowo.
Robię sobie takie aranżacje
Nie ukrywam, że wydarzenia ostatnich dwóch miesięcy, nowe
miejsce zamieszkania, zmagania z materią żywą i martwą, nieco podkopały mój system
nerwowy. Nerwowa jestem od urodzenia, a sytuacja w jakiej znalazłam się po 14
latach czystej sielanki, nie ułatwia mi poskromienia mojej natury. Mam nadzieję,
że przetrwam jakoś ten przejściowy czas niewygód zachowując zdrowe zmysły. Chwilowo
wylogowuję się z tego bajzlu i uciekam do Paryża. Zamierzam przez tydzień,
niespiesznie, szwendać się po paryskich ulicach i ogrodach. Będę mieszkała obok Ogrodu
Luxembourg.
źródło obrazka: wikipedia
Nie mam w planach biegania po muzeach, czy najsłynniejszych
zabytkach. Chcę zajrzeć w uliczki zwykłych kamienic, zerknąć do pasażów, rozważyć
sposoby rewitalizacji niegdyś zaniedbanych miejsc w mieście. Na pewno trafię do
Parku Andre Citroena i La Villette oraz być może starczy czasu na Jardin des
Halles. Wszystko w rytmie i filozofii Slow City.
Poszukam inspiracji na potrzeby własnych planów, nabiorę
dystansu do problemów. Jak zwykle po tego typu wycieczkach mam nadzieję zebrać
siły na dalsze działania. Na placu boju zostaje Chłop, z którym wiążę wielkie
nadzieje, że pchnie kilka spraw do przodu podczas mojej nieobecności.
Czego Ci serdecznie życzę i ament.
OdpowiedzUsuńNiejedną jeszcze zapewne stoczysz potyczkę, ale twarda z Ciebie baba. Marna to pociecha, że wszędzie jest tak samo. W Zapuście "wróg" był oswojony, tutaj zaczynasz oswajać od początku. Dasz radę. Kto, jeśli nie Ty?
Sęk w tym, że ja się obawiam, że naprawdę komuś dam w mordę, bo nie zdzierżę.
UsuńJest to daleko od centrum Polski ale mamy wykonawców bardzo solidnych a jeden to po prostu spokojny i bardzo dokładny człowiek. Gdyby mieli pracę na powiedzmy miesiąc u was, myślę żeby ją przyjęli. Młodzi ludzie i bardzo dokładni nie pijacy, choć ostatnio z zębem problemy (szpital czyszczenie i tego rodzaju przyjemności) nie pozwoliły dotrzymać terminu, ale jutro zaczynają. :) Tych to mogę polecić z zamkniętym oczami. :)
OdpowiedzUsuńInspiracji życzę i cudnego wypoczynku, zaglądam często i podczytuję bloga i kibicuję zawzięcie. :)
Bardzo dziekujemy za kibicowanie. Co do fachowców, to mamy jeszcze nadzieję na miejscowych, ale jakby co, będę pamiętać i się zgłoszę na priv.
Usuńte żółte kwiatki to prawdopodobnie żółty czosnek ozdobny....tu link, żeby zobaczyć dokładniej :)
OdpowiedzUsuńhttp://www.garnek.pl/ajolka6/21148167/czosnek-ozdobny-zolty
Mają inne liście, moje są bardzo wąskie i nie pachną czosnkiem.
UsuńTo faktycznie czosnek, przyjrzałam się dokładniej.
UsuńZa roślinami zerknij do internetu. Ja do swojego ogrodu kupiłam właściwie wszystko w ogrodnictwach prowadzących sprzedaż przez internet. Z różami mam doskonałe doświadczenia i nie tylko z nimi.
OdpowiedzUsuńJa też mimo ostrzeżeń skłaniam się ku zakupom internetowym. Na razie choruje mi tylko kilka krzaczków lawendy, róże przyjęły się w 100 proc. I przede wszystkim wiem, co kupuję, a ogrodnicze mi tu oferują różę marki róża :-)
UsuńUdanego wyjazdu:) i wielu inspiracji Ci zycze:) oraz zeby fachowcy zmienili zdanie i pchali sie do Was drzwiami i oknami;))) Nie wiem jak Ciebie, ale mnie taka cudna pogoda energetyzuje:) I mimo, ze jest nieco za goraco (lubie temp. do 25 stopni) - to i tak ilosc slonca momentalnie sprawia, ze przyjemniej sie zyje i dziala. Do napisania/poczytania!
OdpowiedzUsuńDziękuję, będę chłonąć atmosferę. Mnie upały powalają, pracować da się dopiero od 19-stej do zmroku. Pogoda się zmieniła, pochłodniało, ale cóż, jak wyjeżdżam? :-)
UsuńDziękuję, będę chłonąć atmosferę. Mnie upały powalają, pracować da się dopiero od 19-stej do zmroku. Pogoda się zmieniła, pochłodniało, ale cóż, jak wyjeżdżam? :-)
UsuńWielkie, wielkie dzięki za pierwszą fotkę, fotkę na zamówienie:) Cudowny obrazek. Proszę o więcej. W tych upałach znudzenie psiaków jest w pełni uzasadnione.
OdpowiedzUsuńPo tak długim czasie zaniedbania nie uda się odbudować ogrodu natychmiast. Część roślin Was w tym roku zaskoczy, niektóre dostąpią łaski pozostania w danym miejscu, a inne czeka przeprowadzka.
Uwielbiam lawendę, ale w tym roku mnie zawiodła. Kupiłam sobie n balkon lawendę francuska i wielodzielną. Na początku wyglądały pięknie, a teraz wypłowiały i straszą. Daję im szansę oczywiście, ale nie tego oczekiwałam. Natomiast u mojej mamy na działce z maleńkich sadzonek wystrzelił gąszcz cudownych fioletowych kwiatków.
Co do fachowców, to współczuję. Krzyś jest bohaterem, ale pewnych rzeczy sam nie zrobi, z różnych powodów. Zatem jesteście zdani na łaskę specjalisty, który mam nadzieję takim się okaże. Trzymam kciuki, aby było szybko i porządnie, bo z tym nigdy nie wiadomo.
Po tej nerwówce należy Ci się wyjazd. Bardzo dobrze, że jakiś czas temu podjęłaś taka decyzję, teraz ta odrobina relaksu, ta odskocznia, urlop są jak najbardziej na miejscu. Wypoczywaj, zresetuj się, staraj się nie myśleć o problemach, to czas dla Ciebie. Życzę zatem fantastycznych wrażeń i czekam na relację:)
Niektóre moje lawendy też nie wyglądają najlepiej.
UsuńCo do emocji, mam niestety jakiegoś pecha we wdawanie się w awantury tuż przed wyjazdem do Francji. Pamiętasz, na dzień przed wyjazdem do Prowansji też wybuchła awantura z tym głupkiem Remim. Teraz rajdowcy- niezły lokalny skandal się z tego zrobił, mała część tego w komentarzach pod poprzednim postem. Taki mój los, że zawsze gdzieś wsadzę kij w gówno i zrobi się smród w dawno nie wietrzonych układach.
Anetko życzę Ci "naładowania akumulatorów" pozytywną energią i wyciszenia oraz piękna cieszącego oczy i duszę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko :)
Dziękuję, postaram się wyciszyć i odpocząć.
UsuńAnetka, odpoczywaj, chłoń wrażenia i napawaj się Paryżem . A z intruzami koło Dworu na pewno sobie dacie radę! Pozdrawiam bardzo ciepło!
OdpowiedzUsuńJa spozniona, juz przeczytalam, ze Paryz sie udal:) To swietnie. jestescie kolejnymi osobami, ktore maja klopot ze znalezieniem fachowcow. A ponoc takie bezrobocie.
OdpowiedzUsuńOgrod pieknieje z chwilki na chwile:)
Usciski
Dobrze jest mieć takiego Pana Henia za przyjaciela domu :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że z miejscowymi zadymiarzami nie poradziłąbyś sobie w kulturany sposób :)
Jak inni, rekomenduję Ci ogrodowe zakupy w sieci. Chciałam Ci jeszcze polecić http://www.larixogrody.pl/sadzonki. W tym sklepie dostaniesz za grosze (dosłowne, nie metaforyczne) wiele sadzonek z "gołym korzeniem". W przeciwieństwie do sadzonek w doniczkach te można je sadzić tylko wiosną lub jesienią. Jesień się zbliża, a ceny cudowne. My wiosną wsadziliśmy 200 berberysów od tego ogrodnika (oczywiście nie oparlismy sie pokusie i kupiliśmy też po kilka krzaczków złotokapu, oliwnika i karageny :D) - 100% sukcesu. Wszystko rośnie jak oszalałe.
OdpowiedzUsuńPzdr.
Dziękuję za podpowiedź. Rzeczywiście, wybór duży, a ceny przystępne. No to od września będą zakupy :-)
Usuń